Bezczelność i buta niektórych ludzi nie znają granic. Młody poseł Adam Andruszkiewicz z partii Kukiza nie ma samochodu ani nawet prawa jazdy. Nie przeszkadzało mu to jednak wziąć ponad 40 tysięcy złotych z kasy Kancelarii Sejmu z tytułu ryczałtu za paliwo. Rzekomo ma to pokryć koszty przejazdów z Białegostoku do Warszawy i z powrotem. Jednak według jego kolegów, poseł dojeżdża do pracy pociągiem.
To kolejny gwóźdź do trumny partii Kukiza. Po ujawnieniu informacji o tym, że posłowie Kukiza wspierają w głosowaniach PiS i stanowią cichą koalicję dla Jarosława Kaczyńskiego, wpadka Andruszkiewicza jest dla ugrupowania druzgocąca. Obnaża bowiem zakłamanie, fałsz i obłudę posłów, którzy mieli w ustach pełno antysystemowych frazesów.
Reklamy
Chcesz czytać więcej wewnętrznych informacji ze świata polityki i mediów? Prosimy o obserwowanie naszego profilu na Facebooku oraz na Twitterze. Proszę o lajkowanie i podawanie dalej naszych wpisów - w ten sposób możemy zrobić dla Ciebie więcej. |
Sprawę ujawnił jako pierwszy Super Express. W obronę Andruszkiewicza zaangażowała się między innymi prorządowa Telewizja Republika oraz prorządowy portal Niezależna.pl. Poseł tłumaczy się, że pieniądze pobiera dla pracowników jego biura, który wożą go swoimi samochodami.