Szyszko, Błaszczak i “córka leśniczego”

Przed posiedzeniem rządu Jan Szyszko podszedł do Mariusza Błaszczaka i podał mu kopertę. “To jest taka córka leśniczego…” powiedział szef resortu środowiska, wręczając liścik szefowi MSW. Wszystko zarejestrowała kamera Polsatu.

Reklamy


Chcesz czytać  więcej wewnętrznych informacji ze świata polityki i mediów? Prosimy o obserwowanie naszego profilu na Facebooku oraz na Twitterze. Proszę o lajkowanie i podawanie dalej naszych wpisów - w ten sposób możemy zrobić dla Ciebie więcej.


Rząd na swoim posiedzeniu miał się zająć projektem zmian w ustawie o Agencji Rynku Rolnego i rozpatrzyć projekt nowelizacji ustawy o systemie informacji w ochronie zdrowia, jednak nie to zainteresowało opinię publiczną. Minister Szyszko nonszalancko, nie przejmując się obecnymi przed posiedzeniem kamerami stacji telewizyjnych podszedł do swojego kolegi z ław rządowych i wręczył mu kopertę od „córki leśniczego”. Zakłopotany Błaszczak próbował wybrnąć z sytuacji wskazując ministrowi środowiska na obecność kamery Polsatu. Ten jednak niezrażony kontynuował sprawę:  „Ona prosiła, żebym to panu przekazał”, brnął dalej Szyszko.

Co było w kopercie? O ujawnienie treści liściku wystąpili już dziennikarze. Chociaż resort Błaszczaka poinformował na portalu społecznościowym, że minister zwrócił kopertę, gdyż „nie zwykł zapoznawać się z korespondencją przekazywaną z pominięciem drogi służbowej”, to jednak nie sposób nie zadać sobie pytania: ile tego typu spraw załatwianych jest w podobnym stylu, gdy nie ma w pobliżu kamer? Nie trzeba chyba cechować się nieprzeciętną przenikliwością, aby dojść do wniosku, że była to zwyczajna protekcja i próba załatwienia „córce leśniczego” dobrze płatnej posady. Trudno zresztą spotkać w komentarzach internautów inną interpretację tej skandalicznej sytuacji.

Co niezwykle istotne – samo zachowanie Błaszczaka i nerwowe uśmieszki w tle Bartosza Kownackiego – sekretarza stanu w MON, wskazują raczej na ich zakłopotanie obecnością kamer, a nie stylem załatwiania sprawy przez ministra Szyszko. Niespodziewanie, na światło dzienne wyszła zatem „kuchnia” polityki kadrowej PiS. Odpowiedzialne funkcje w państwie otrzymują w ten właśnie sposób kolejni „misiewicze” oraz „córki leśniczych”. To właśnie prawdziwa istota „dobrej zmiany”. Tak wygląda obsadzanie najważniejszych stanowisk w Polsce.

Warto zwrócić uwagę na jeszcze jeden aspekt tej afery: pozycję ministra środowiska. Wyraźnie widać, że Jan Szyszko czuje się pewnie. Może sobie pozwolić na niekontrolowaną wycinkę drzew, niszczenie z premedytacją Puszczy Białowieskiej, strzelanie do wystawionych mu pod lufę bażantów, niewpisywanie nieruchomości (słynna stodoła) do swojego oświadczenia majątkowego… długo by wymieniać. Wszystko to uchodzi mu na sucho, chociaż jest niewątpliwym kłopotem dla PiS. Nic mu jednak nie można zrobić, bo to ulubieniec Tadeusza Rydzyka. A z ojcem dyrektorem nie zadziera nawet Jarosław Kaczyński. Afera z “córką leśniczego” też mu zapewne ujdzie płazem. A kamerami Polsatu Szyszko się się nie przejmuje, bo – jak sam powiedział – ogląda jedynie TV Trwam.