Bulwersujące słowa arogantów z PiS – popierają pobicie człowieka?

Pobicie działacza KOD w Radomiu przez młodych narodowców 24 czerwca szybko potępiła opozycja, ale spotkało się z zadziwiającą wyrozumiałością przedstawicieli obozu władzy. Rzeczniczka PiS Beata Mazurek powiedziała nawet, że rozumie agresorów.

Wprawdzie pod wpływem krytyki i reakcji mediów zagranicznych politycy PiS zaczęli się odcinać od przemocy robią to jednak w szczególny sposób. Będący u władzy politycy potępiają pobicie, ale potem błyskawicznie stawiają znak równości między pobiciem a domniemanymi krzywdami doznawanymi przez PiS ze strony opozycji.

Reklamy


Chcesz czytać  więcej wewnętrznych informacji ze świata polityki i mediów? Prosimy o obserwowanie naszego profilu na Facebooku oraz na Twitterze. Proszę o lajkowanie i podawanie dalej naszych wpisów - w ten sposób możemy zrobić dla Ciebie więcej.


W wywiadzie dla portalu wPolityce.pl ze swojego „zrozumienia” narodowców tak tłumaczyła się posłanka Beata Mazurek:

„Powiedziałam wyraźnie, że rozumiem wyłącznie z jednego powodu: że agresja może wywoływać agresję. W sposób zdecydowany powiedziałam też, że takie sytuacje, jak ta w Radomiu, nie powinny mieć miejsca. Nie tylko w Radomiu, ale także na organizowanych przez nas obchodach miesięcznic katastrofy smoleńskiej, czy przy okazji odwiedzania grobu brata i jego małżonki przez Jarosława Kaczyńskiego i naszą delegację”.

Mazurek przypomniała później sytuacje, w których rzekomo PiS stał się celem agresji. Są to jest zdaniem blokady miesięcznic smoleńskich, protesty podczas odwiedzin Jarosława Kaczyńskiego na grobie brata na Wawelu oraz agresywne wypowiedzi polityków PO.

 

Posłance Mazurek wtórował w TV Republika poseł PiS Marek Suski, który wypowiadał się w podobnym duchu, ale znacznie brutalniej:

„W Radomiu KOD doświadczył tego, co my doświadczamy od KOD-u m.in. podczas miesięcznic smoleńskich.

My tylko przypominamy, że zarówno blokady miesięcznic smoleńskich, jak i protesty przeciwko wizycie Jarosława Kaczyńskiego na Wawelu miały bierny charakter i mieściły się w demokratycznych normach. Wznoszono okrzyki, ale nikt nikogo nie pobił. I to jest ta podstawowa różnica.

W demokracji każdy może protestować – co dla PiS i prezesa Kaczyńskiego jest najwyraźniej niemiłe – ale fizyczna agresja wobec przeciwników politycznych jest nielegalna i karana. Zobaczymy co spotka agresywnych nacjonalistów z Radomia.

To smutne, że potępienie przemocy nie przyszło politykom PiS łatwo, a kiedy zostali do tego zmuszeni, zrobili wszystko, aby ją usprawiedliwić.