Czy pieniądze z PCK szły na kampanię wyborczą minister Anny Zalewskiej? Tak twierdzi Bartłomiej Łoś-Tynowski, do którego dotarli dziennikarze “Gazety Wyborczej”.

Łoś-Tynowski wyznał dziennikarzom, że na polecenie dyrektora PCK, Jerzego G. przekazywał pieniądze pochodzące z publicznych zbiórek na kampanie polityków PiS. Wśród nich była obecna minister edukacji Anna Zalewska.

Reklamy

Łoś-Tynowski, były pracownik dolnośląskiego PCK twierdzi ponadto, że Jerzy G. – jego ówczesny dyrektor, wcześniej członek zarządu wałbrzyskiego PiS oraz współpracownik Zalewskiej, osobiście kazał mu wpłacić 7 tysięcy złotych na kampanię wyborczą obecnej minister. Przekonuje, że nie był to odosobniony przypadek.

– Przed wyborami w 2015 roku dyrektor G. poinformował mnie też, że poseł PiS Piotr Babiarz (szef dolnośląskich struktur partii) chce wydać gazetkę ze swoimi osiągnięciami. I że mam mu zawieźć pieniądze – powiedział dziennikarzom GW Łoś-Tynowski. – 7 tysięcy złotych pobrałem z konta, na które przelewane były środki ze sprzedaży odzieży używanej zbieranej na rzecz PCK – wyjaśnił.

Jak napisali dziennikarze GW wpłaty na rzecz polityków PiS są częścią afery w PCK, o której na Dolnym Śląsku jest głośno od kilku tygodni. Przekręt miał polegać na założeniu przez szeregowych pracowników PCK firmy, która, choć nie związana formalną umową, miała zbierać używaną odzież oddawaną do kontenerów przez darczyńców. Odzież następnie była sprzedawana, a zysk wyprowadzano poza PCK. “Nieoficjalnie mówi się, że może chodzić nawet o 1 milion złotych” – napisała GW. Pieniądze trafiały na fundusz wyborczy wybranych polityków PiS.

A my pytamy: Jaką instytucję jeszcze skompromituje partia Prawo i Sprawiedliwość?

Źródło: Gazeta Wyborcza

Poprzedni artykułBoją się debaty o odwołaniu Jurgiela. 
Następny artykułZamach na Sąd Najwyższy. Plan to unieważnienie przyszłych przegranych wyborów?