Prorządowe boty na Twitterze? Kto stoi za kampanią oczerniania protestów

Desperackie działania ośrodków manipulacji opinią publiczną w internecie, mające na celu dyskredytację protestów społecznych,  zostały zauważone przez internautów. Szczególnym zainteresowaniem cieszyło się nagłe pojawienie hasła astroturfing. Zacznijmy od tego, że mógł to być pomysł na zniechęcanie młodszej części mieszkańców naszego kraju do protestu przeciwko niszczeniu sądów. Jednak najciekawsze jest to, że za kampanią promującą taką narrację może stać ośrodek działający na zlecenie partii rządzącej, który dysponuje setkami kont na Twitterze, czyli internetowym medium popularnym wśród osób, które interesują się polityką.

Boty, czyli zautomatyzowane oprogramowanie, które udaje w internecie człowieka, było użyte by promować akcję oczerniania protestów. Tak przynajmniej twierdzi Ben Nimmo, który opublikował dowody na to, że kampania astroturfing była sztucznie wspierana.

Reklamy


Chcesz czytać  więcej wewnętrznych informacji ze świata polityki i mediów? Prosimy o obserwowanie naszego profilu na Facebooku oraz na Twitterze. Proszę o lajkowanie i podawanie dalej naszych wpisów - w ten sposób możemy zrobić dla Ciebie więcej.


Na tym ekranie widzimy takie same wypowiedzi, wygenerowane przez oprogramowanie:

Jednak autorzy kampanii przedobrzyli, bo uruchomili wszystko w jednym momencie, co natychmiast wychwytują systemy raportujące. Poniższy wykres pokazuje aktywność botów w czasie. Gdyby była to kampania, w którą włączają się prawdziwi ludzie, wyglądałoby to zupełnie inaczej, nie byłoby takiego skoku w jednym momencie.

Naszym zdanie w tej chwili trwa agresywna kampania dezinformacyjna, której celem jest przede wszystkim zniechęcenie młodych ludzi do udziału w masowych protestach, które odbywają się na terenie całego kraju. Stąd agresywna retoryka, chamstwo i brutalne słowne atakowanie każdego, kto przekazuje informacje. Próbuje się też ośmieszać idee protestu, przypisując jej nieprawdziwe znaczenia i wyrażenia, których celem jest osłabienie wydźwięku masowych protestów.

Przykładów daleko szukać nie trzeba.  Wśród wielu fałszywych informacji, rozpowszechnianych w internecie, pojawiła się na przykład taka, że wszyscy, którzy uczestniczą w akcji #ŁańcuchŚwiatła, mają rzekomo te same znicze, co miałoby znaczyć, że protesty są sponsorowane.

Ten profil na Twitterze publikuje regularnie materiały, które mają uderzać w protesty. Wpisy są potem kopiowane po różnego rodzaju portalach wspierających PiS. Na szczęście Polacy szybko wyczuli fałsz tego typu działań. Masowe protesty, które odbywają się codziennie już w blisko stu miastach w Polsce,  są nie tylko okazją do pokazania braku zgody na niszczenie sądów, ale też metodą na okazanie niezadowolenia ze sposobu, w jaki działa władza oraz jak manipulują media, co trafnie obrazuje ten mem, który pojawił się w internecie:

I na koniec. Kilka miesięcy temu do redakcji Tygodnika Podhalańskiego zadzwonił w sprawie jednej z publikacji Marcin Kędryna. Dialog, nagrany przez redakcję, wprawia w osłupienie:

Jestem dyrektorem biura prasowego, nie będę do pana pisał pisma. Chodzi mi o to, że akurat, w sytuacji takiej… prezydent przywiązuje naprawdę dużą wagę do spraw tego rodzaju: kwestii postów, tradycji i tak dalej… I jeszcze jak pan zobaczy, jak wyglądają komentarze do tego waszego tweeta – powiedział Kędryna.

Ja w ogóle tego nie czytam. I polecam również panu – wtrącił pracownik redakcji.

Wie pan co, myśmy wybory wygrali dzięki pilnowaniu internetu, więc… – odpowiedział Kędryna.

Kto może więc stać za kampanią dezinformacyjną w internecie? Być może odpowiedź już znamy… dzięki temu nagraniu:\

 

Źródłowe wpisy z Twittera: