Macierewicz w szoku – CBA weszło do MON.

Funkcjonariusze Centralnego Biura Antykorupcyjnego weszli do MON – ustalił tygodnik „Do Rzeczy”. Chodzi o rozstrzygnięty kilka dni temu przetarg na dostawę wojskowego odbiornika GPS. Wygrał go przedsiębiorca, który wcześniej brał udział w ustawianych przetargach na dostawy dla wojska.

Jak twierdzą informatorzy “DoRzeczy”, przeszukania pomieszczeń i zabezpieczania dokumentów w pomieszczeniach Inspektoratu Uzbrojenia MON trwały kilka godzin. Przygotowanie i realizacja kontroli CBA utrzymywane było w tajemnicy; wejście funkcjonariuszy CBA do resortu Macierewicza wywołało spore zaskoczenie pracujących tam urzędników. Chodziło o to by dokumenty nie zostały wyniesione poza budynek.

Reklamy


Chcesz czytać  więcej wewnętrznych informacji ze świata polityki i mediów? Prosimy o obserwowanie naszego profilu na Facebooku oraz na Twitterze. Proszę o lajkowanie i podawanie dalej naszych wpisów - w ten sposób możemy zrobić dla Ciebie więcej.


Redakcji “DoRzeczy” nie udało się porozmawiać z rzeczniczką MON mjr Anną Pęzioł-Wójtowicz, która dopiero we wtorek późnym wieczorem wydała komunikat dla PAP. Wynika z niego, że Inspektorat Uzbrojenia w ramach kontroli udostępnił inspektorom CBA. “CBA nie postawiło nikomu w tej sprawie zarzutów, ani nikogo nie zatrzymało” – zaznaczyła rzeczniczka MON. Jednak sam fakt wejścia CBA do MON jest znamienny.

W przetargu wystartowały dwie firmy: warszawskie przedsiębiorstwo Siltec Sp. z o.o i Hertz Systems LTD z Zielonej Góry. Pod dokumentem, w którym to właśnie Hertz System Ltd wskazano jako firmę, która wygrała, podpisał się Paweł Mączka, zastępca szefa Inspektoratu Uzbrojenia MON. Dlaczego wybór i okoliczności tej oferty wzbudziły zainteresowanie funkcjonariuszy CBA?Szefostwo firmy Hertz Systems Ltd było bohaterem głośnej afery korupcyjnej na dostawy sprzętu dla wojska. Jak kilka lat wcześniej ustalili śledczy – w przetargach wartych setki milionów złotych za łapówki firma miała dostarczać sprzęt, który nie spełniał wojskowych wymogów.

W naszej ocenie to kolejna afera w MON, która powinna być przyczyną odwołania ministra Macierewicza. Nie radzi on sobie z nadzorem nad najważniejszym ministerstwem odpowiedzialnym za bezpieczeństwo Polski, nie wyjaśnił zarzutów, dotyczących swoich powiązań z Rosją, nie przeprosił Polaków za aferę z Misiewiczem. Do tego dochodzi sprawa braku zakupu nowoczesnych śmigłowców, dziwny tryb zakupu samolotów dla rządu i kilka innych mniejszych spraw.

Źródło: PAP, DoRzeczy