Rozpasanie Macierewicza. Limuzyną na sygnale jechał kilkaset metrów!

Szef MON Antoni Macierewicz przyleciał we wtorek śmigłowcem do wsi Rytel, która najbardziej ucierpiała w nawałnicach, jakie w nocy z piątku na sobotę przeszły nad Polską. Do sztabu kryzysowego pojechał limuzyną… kilkaset metrów.

Antoni Macierewicz wraz z premier Beatą Szydło i ministrem środowiska Janem Szyszką spotkali się z lokalnym sztabem kryzysowym. Śmigłowiec z Macierewiczem wylądował na szkolnym boisku w Rytlu gdzie szef MON przesiadł się do rządowej limuzyny, by na sygnale pokonać… kilkaset metrów. Jak twierdzi jeden z internautów szkolne boisko od namiotu, w którym mieści się sztab kryzysowy dzielą 234 metry.

Reklamy


Chcesz czytać  więcej wewnętrznych informacji ze świata polityki i mediów? Prosimy o obserwowanie naszego profilu na Facebooku oraz na Twitterze. Proszę o lajkowanie i podawanie dalej naszych wpisów - w ten sposób możemy zrobić dla Ciebie więcej.


https://twitter.com/Marek_Kaletka/status/897518374061826048

Ponieważ nie wiemy dokładnie gdzie jest boisko, więc wpisaliśmy w Google Maps adres Szkoły. Z otrzymanych danych wynika, że samochodem jest to 450 metrów, a pieszo 400. Naszym zdaniem niewielka odległość, którą ludzie pokonują pieszo codziennie. Tymczasem nawet z relacji reportera prorządowej TVP Info wynika, że Macierewicz wylądował na boisku “niedaleko miejsca, gdzie mieści się sztab i już samochodem, w kolumnie dotarł bezpośrednio do sztabu”.

Aktywność rządu została powszechnie oceniona jako spóźniona, bo już od soboty mieszkańcy dotkniętych przez nawałnice terenów apelowali o pilną pomoc. Tymczasem ta nadeszła dopiero we wtorek. Na dodatek samochód wojskowy, którym minister wracał z Rytla, ugrzązł w błocie. Szefowi MON pomogli mieszkańcy pobliskiej wsi.

Źródło: Twitter, Gazeta Wyborcza