Oto prawdziwa twarz pisowskiego państwa. Podsłuchy, inwigilacja, śledzenie

Do inwigilacji Obywateli RP, KOD i posłów opozycji w czasie “sądowych” protestów wykorzystano specjalną komórkę wywiadowczą policji, samochody obserwacyjne i podsłuchy pięciodniowe, na które nie musi się zgadzać sąd – podaje Gazeta Wyborcza.

Gdy na odprawie wywiadowcy pytali, dlaczego ich się używa do takich zadań, dowódca powiedział: “wykonać i koniec” o donosi GW, która rozmawiała z jednym z funkcjonariuszy Komendy Stołecznej Policji.

Reklamy


Chcesz czytać  więcej wewnętrznych informacji ze świata polityki i mediów? Prosimy o obserwowanie naszego profilu na Facebooku oraz na Twitterze. Proszę o lajkowanie i podawanie dalej naszych wpisów - w ten sposób możemy zrobić dla Ciebie więcej.


Pod koniec lipca GW ujawniła nagranie rozmów dowódcy akcji z wywiadowcami pracującymi po cywilnemu. Wtedy policja odparła, że nie była to inwigilacja, ale „czynności ukierunkowane na zapewnienie bezpieczeństwa tych osób”. Informator GW twierdzi, że to bzdura. “Gdyby tak było, nie użyto by policjantów operacyjnych do tajnych zadań. Prawda jest taka, że chodziliśmy za figurantami, odbieraliśmy ich spod domu, byliśmy z nimi przez cały dzień, aż położyli się spać. To była pełna obserwacja – powiedział informator GW.

 

Według źródeł GW między 15 a 25 lipca użyto wobec opozycji wszystkich dostępnych sił wyspecjalizowanych w obserwacji. Ich zadaniem jest też tworzenie bazy danych o przestępcach, m.in. na podstawie zdjęć z monitoringu i fotografii z ukrycia. W podobny sposób policja stworzyła bazę wizerunków najbardziej aktywnych uczestników manifestacji. Ich zdjęcia są umieszczane w systemie rozpoznawania twarzy, którym posługuje się Centrum Antyterrorystyczne ABW. System opiera się na bazie porównawczej otrzymanej od komórek w MSWiA wydających paszporty i dowody osobiste.

Nikt nie przejmuje się wymogiem późniejszego zalegalizowania takiego podsłuchu przez sąd, bo po pięciu dniach pliki są niszczone. Zostawia się tylko te, które zawierają informacje przydatne do działań operacyjnych – powiedział informator GW. I dodał, że policjanci pracujący przy podsłuchach często “nie są w stanie wyłapać, które informacje są ważne, czy np. podnosić alarm, kiedy Petru się z kimś umawia, czy czekać na coś grubszego”.

Po lipcowych informacjach GW doniesienie do prokuratury ws. inwigilacji złożył m.in. poseł Petru. Decyzji o śledztwie cały czas nie podjęto. jak powiedział informator GW: “Nawet jeśli prokurator będzie chciał coś zrobić, to zderzy się ze ścianą. Policja nie pomoże zidentyfikować głosów na nagraniach. Skończy się na umorzeniu. Prokurator nie dopatrzy się przestępstwa albo nie zdoła zidentyfikować sprawców.”

Źródło: Gazeta Wyborcza