System Wspomagania Dowodzenia Państwowego Ratownictwa Medycznego kosztował 10 mln zł i działa w 32 dyspozytorniach pogotowia w całej Polsce. Był przygotowywany jeszcze przez ministerstwo cyfryzacji za czasów koalicji PO-PSL, które w rządzie PiS weszło w skład resortu spraw wewnętrznych i administracji. Wirtualna Polska ujawnia, że dysponentem tzw. “wrażliwych danych” zbieranych przez system jest obecnie szef MSWiA Mariusz Błaszczak.

Dyrektor stacji pogotowia ratunkowego w rozmowie z dziennikarzami Wp twierdzi, że “nie ma wyraźnej podstawy prawnej do przetwarzania danych, które są w systemie. Nikt nie ma wątpliwości do takich danych jak godzina wysłania karetki, czas dojazdu.” Wątpliwości pojawiają się przy opisie medycznym z informacją o chorobach danego pacjenta. Zdaniem lekarza to dane, których MSWiA nie powinno zbierać, bo nie ma do tego ani kompetencji ani podstawy prawnej.

Bazy danych z takimi informacjami nie ma nawet NFZ, a w ratownictwie medycznym nagle się pojawia. Ustawa o rzeczniku praw pacjenta zezwala na to, by podmioty lecznicze mogły przetwarzać konkretne dane pacjenta, ale nie ma tam wymienionego MSWiA – wyjaśnia dyrektor stacji pogotowia.

Reklamy

Dzięki nowemu systemowi załogi karetek odczytują informację o przyjętym przez dyspozytora zgłoszeniu na tablecie. Po udzieleniu pomocy pacjentowi wpisują informacje do systemu również z pomocą tabletu. To może służyć inwigilacji, bo teraz MSWiA będzie wiedzieć na co choruje jakiś pacjent, a nawet kogo pogotowie zabrało do szpitala po pijaku.

Innego zdania jest szef oddziału ratunkowego w szpitalu na Śląsku. – Nie obawiałbym się wycieku informacji. System jest potrzebny, bo już w drodze do pacjenta załoga pogotowia dostaje na tablet informacje na jego temat – przekonuje nasz rozmówca.

Pracownicy pogotowia przyznają też, że system jest awaryjny. Były sytuacje, gdy nie działał kilka godzin i wszystko się odbywało ręcznie i na telefon. MSWiA twierdzi, że system jest chroniony przed dostępem „osób nieuprawnionych”, a w tym roku na „udoskonalanie systemu” resort przeznaczy 280 tys. zł. Podstawą prawną do przetwarzania zawartych w nim danych jest ustawa o Państwowym Ratownictwie Medycznym, a zbiór danych został w 2015 roku zarejestrowany przez Generalnego Inspektora Ochrony Danych Osobowych.

“W ramach tego zbioru gromadzone są dane wrażliwe. Przetwarzanie danych jest konieczne do uruchomienia zgłoszenia alarmowego oraz dalszej pracy m.in. dyspozytorów medycznych i członków zespołów ratownictwa medycznego” – wyjaśnia wydział prasowy resortu spraw wewnętrznych.

Zapewnia też, że według procedowanego obecnie projektu ustawy o państwowym ratownictwie medycznym zadania szefa MSWiA w zakresie systemu ma od 2019 roku przejąć minister zdrowia.

Źródło: Wirtualna Polska

Poprzedni artykułHipokryzja Karnowskiego. Kłamie jak najęty? Czy ma sklerozę?
Następny artykułŻenująca kampania reklamowa PiS. Pod pretekstem zmiany sądownictwa wszędzie będą billboardy