Liderka Ogólnopolskiego Strajku Kobiet odpowie za użycie podczas pikiety tzw. “szczekaczki” – informuje Gazeta Wyborcza. Policja uznała, że Marta Lempart naruszyła ustawę o ochronie środowiska. W Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka pukają się w czoło twierdząc, że to kuriozum.
Wydarzenie z megafonem miało miejsce 12 kwietnia, kiedy przed Samodzielnym Publicznym Szpitalem Klinicznym nr 1 przy ul. Curie-Skłodowskiej we Wrocławiu zgromadziło się kilkoro działaczy Fundacji Pro–Prawo do Życia, którzy protestowali przeciwko aborcjom eugenicznym. Ich zdaniem, są one wykonywane w lecznicach masowo.
Chcesz czytać więcej wewnętrznych informacji ze świata polityki i mediów? Prosimy o obserwowanie naszego profilu na Facebooku oraz na Twitterze. Proszę o lajkowanie i podawanie dalej naszych wpisów - w ten sposób możemy zrobić dla Ciebie więcej. |
Wtedy kontrpikietę zorganizowały aktywistki Ogólnopolskiego Strajku Kobiet, wśród nich była Marta Lempart. Przez megafon mówiła m.in., że pokazywane przez “proliferów” krwawe zdjęcia płodów to manipulacja i kłamstwo. Kobiety z OSK nie miały zgody na manifestowanie w tym samym miejscu co działacze fundacji, więc stanęły po drugiej stronie ulicy.
Wczoraj Lempart stawiła się na wezwanie policji. „Mam zarzut – uwaga – naruszenia ustawy prawo o ochronie środowiska poprzez użycie szczekaczki” – napisała na Facebooku.
Policja w uzasadnieniu napisała, że aktywistka “zakłócała przebieg niezakazanego zgromadzenia Fundacji Pro–Prawo do Życia poprzez skandowanie haseł przy pomocy ręcznego urządzenia nagłaśniającego, czym naruszyła zakaz używania instalacji lub urządzeń nagłaśniających określony w art. 156 ust. 1 ustawy prawo ochrony środowiska”. Artykuł mówi, że nie można ich używać na publicznie dostępnych terenach miast, terenach zabudowanych oraz na terenach przeznaczonych na cele rekreacyjno-wypoczynkowe.
“Ta historia jest dla mnie kompletnie absurdalna. Jak można postawić zarzut hałasowania na jednej z głównych ulic Wrocławia, przez którą przejeżdżają tysiące samochodów” – twierdzi liderka OSK.
Z zarzutem, jaki postawiono Lempart z ustawy o ochronie środowiska, nie spotkał się jeszcze nigdy dr Piotr Kładoczny z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka. W rozmowie z GW stwierdził, że “pikiety nie mogą być ciche”, a po drugie: “obywatele mają prawo do wyrażania swoich opinii i poglądów.”
Marta Lempart odmówiła składania zeznań na policji, jej sprawa trafi teraz do sądu. Grozi jej grzywna do 5 tys. zł.
Aleksander Sikorski, mecenas liderki OSK zapowiedział w rozmowie z GW, że wystąpi o powołanie biegłego z zakresu akustyki, który oceni poziom hałasu przy ul. Curie-Skłodowskiej, kiedy używana jest “szczekaczka” i kiedy jeżdżą tamtędy kierowcy używający np. klaksonu. “To będzie walka o honor i liczę, że sąd zobaczy absurdalność tego zarzutu i przyzna, że ma on niską szkodliwość społeczną” – powiedział.
A my zwracamy uwagę, że z megafonów i nagłośnienia korzystają również… pielgrzymki idące na Jasną Górę. W te wakacje jedna z nich śpiewała nawet “Despacito” i to kilka razy. Czy to też zagraża środowisku???
Źródło: Gazeta Wyborcza, Facebook