”Mając na uwadze powyższe, tj. europejskie trendy w dziedzinie finansowania mediów publicznych, a także powszechny dostęp do urządzeń służących do odbioru treści, należy zauważyć, że oderwanie opłaty od faktu posiadania odbiornika jest całkowicie uzasadnione” – powiedział wicepremier i minister kultury Piotr Gliński tłumacząc, dlaczego nową opłatę medialną zapłacą nawet ci, którzy nie posiadają telewizorów.

Ministerstwo kultury pracuje nad projektem ustawy zmieniającej finansowanie mediów publicznych w Polsce. Dotychczasowy abonament radiowo-telewizyjny miałby zostać zastąpiony tzw. opłatą medialną, pobieraną przy okazji rozliczania podatku PIT, CIT i KRUS.

Reklamy

Nowe przepisy znosiłyby obowiązek rejestracji odbiorników telewizyjnych oraz radiowych. To oznacza, że opłatę uiszczałby każdy – nawet ten, kto nie posiada telewizora. Kontrowersyjny zapis tłumaczy w odpowiedzi na interpelacje poselską Piotr Gliński. Wskazuje, że jest on uzasadniony ze względu na ”powszechny dostęp do urządzeń służących do odbioru treści”.

Wicepremier przypomina, że zgodnie z europejskim orzecznictwem opłata medialna ma charakter publicznoprawny.

Opłata medialna ma wynosić w przeliczeniu na miesiąc około 8 złotych od osoby. Mało? Niekoniecznie. Obecnie abonament powiązany jest z gospodarstwem domowym – koszt to 20 zł na miesiąc. Nowa opłata ma łączyć się z osobą płacącą podatek. Jeśli w domu mieszkają dwie-trzy osoby, które płacą podatek, wtedy wydadzą w sumie 16-24 zł miesięcznie.

Źródło: Radio ZET

Poprzedni artykułŻywność podrożeje. Wszystko przez nowy podatek
Następny artykułKolesiostwo i nepotyzm? Córka posła PiS zarobiła 100.000 złotych i to bez konkursu!