Gołąbki nie ryżem, ale z kaszą, zamiast sushi kotlet mielony, zamiast awokado i meksykańskiej kukurydzy – ziemniak. Na takiej diecie ma wyrosnąć zdrowy, silny, patriota. Na 11 listopada premierę zapowiadają twórcy serwisu o patriotycznej diecie.
Przedstawiają się tak: “Proponujemy diety bazujące w większości na polskich, naszych, zdrowych produktach. Chcemy udowodnić, że można robić formę jedząc polskie ziemniaki, polskie sezonowe warzywa i polskie mięso” – piszą o sobie. Jęczą, że “nowoczesne pokolenie jest przesadnie nastawione na dietetyczne mody. Zajadanie się tropikalnym awokado, meksykańskim zbożem czy japońskimi wodorostami za 500zł za kg, zostało nakręcone przez marketing żywieniowy. Dziesiątki polskich produktów posiada podobne lub dużo lepsze właściwości odżywcze, niestety wyparte są one przez zagraniczne zamienniki, które trzeba sprzedać w środkowo-wschodnim kraju”.
Chcesz czytać więcej wewnętrznych informacji ze świata polityki i mediów? Prosimy o obserwowanie naszego profilu na Facebooku oraz na Twitterze. Proszę o lajkowanie i podawanie dalej naszych wpisów - w ten sposób możemy zrobić dla Ciebie więcej. |
Dieta patriotyczna, tylko polskie produkty. Nie wierzę, że to jest na serio XD pic.twitter.com/By1gq8HYaM
— Skeptical Etatism Enabler Neoliberal Economist (@postecon) November 6, 2017
Twórcy serwisu twierdzą, że to co rośnie i żyje w Polsce pasuje do jadłospisu Polaka, a obce zapożyczenia kulinarne mogą mu szkodzić.
Czy w Polsce jest za dużo obcej kuchni? Wirtualna Polska sprawdziła. W Warszawie jest ponad 740 restauracji z polskim jedzeniem, dwukrotnie więcej niż tych z kuchnią azjatycką.
A my tylko przypominamy, że najbardziej polskie potrawy nazwami sugerują obce pochodzenie: pierogi ruskie, ryba po grecku, fasolka po bretońsku, a nawet… śledź po japońsku. Przypominamy również, że ziemniaki pochodzą z Ameryki, a do Polski trafiły dopiero w czasach Jana III Sobieskiego.