Alarmująca jest opinia Państwowej Komisji Wyborczej o projekcie nowelizacji lokalnego prawa wyborczego – informuje Onet. Projektem ma się zająć Sejm na najbliższym posiedzeniu. Partia rządząca chce, by został uchwalony jeszcze w tym roku.

Kilka dni temu posłowie Prawa i Sprawiedliwości zaprezentowali w Sejmie projekt ustawy, który radykalnie zmieni ordynację wyborczą do samorządów. Ma on m.in. ograniczyć do dwóch kadencji możliwość sprawowania funkcji wójta, burmistrza czy prezydenta przez jedną osobę. To będzie też koniec jednomandatowych okręgów wyborczych w gminach niebędących miastami na prawach powiatu, co zdaniem wielu ekspertów może doprowadzić do skrajnego upartyjnienia wyborów na najniższych szczeblach samorządu.

Reklamy

Onet dotarł do treści opinii, jaką od kilku dni przygotowywali eksperci z Państwowej Komisji Wyborczej. Jest alarmująca. To w praktyce lista kilkunastu zagrożeń, jakie mogą się pojawić, jeżeli ustawa w kształcie zaproponowanym przez partię rządzącą zostanie uchwalona. Wybory samorządowe są najtrudniejsze do przeprowadzenia. To cztery różne głosowania, które trzeba zorganizować w tym samym czasie, bo oprócz włodarzy miast czy gmin wybieramy rady tych gmin, powiatów, sejmiki województw. W Warszawie dodatkowo wybiera się także rady dzielnic.

Projekt PiS zakłada, że dwa miesiące od wejścia w życie ustawy, PKW musi powołać 16 wojewódzkich i 380 powiatowych komisarzy wyborczych (teraz jest ich 51).

“To zbyt krótki czas na weryfikację kandydatów” twierdzi Komisja. Komisarze mają być powołani spośród osób mających wykształcenie prawnicze. Dotychczas musieli to być po prostu sędziowie. W projekcie PiS nie ma też żadnych ograniczeń co do działalności politycznej tych osób i ich przynależności do partii politycznych. Mało tego. Wygasną kadencje wszystkich dotychczasowych komisarzy, co oznacza, że nad przyszłorocznymi wyborami czuwać będą osoby nie posiadające żadnego doświadczenia.

Państwowa Komisja Wyborcza zauważa też, że komisarze będą musieli na nowo podzielić wszystkie jednostki samorządu terytorialnego na okręgi wyborcze. Będą mieli na to zaledwie trzy miesiące.

 

Eksperci komisji widzą także potencjalne miny już w trakcie samego głosowania i podczas liczenia głosów. Pomysł PiS jest taki, że już po zakończeniu głosowania, po wyjęciu kart z urny, przewodniczący będzie pokazywał wszystkim członkom komisji każdą kartę. Wydłuży się przez to czas ustalania wyników, zwłaszcza jeżeli – jak w wyborach samorządowych – wyborca będzie wrzucał do urny kilka kart jednocześnie.

Na dodatek powstało zamieszanie wokół znaku “X”. Do tej pory prawo wyborcze pozwalało na to, by były to dwie linie przecinające się w obrębie kratki (w skrócie znak “X”). Prawo i Sprawiedliwość zmieniło tę definicję. Teraz dozwolone będzie postawienie w kratce znaku w postaci “co najmniej” dwóch przecinających się linii. W opinii PKW napisano: “Taka definicja oznacza, że za znak “X” należy uznać wszelkie znaki, w których, co najmniej dwie linie przecinają się w obrębie kratki. W związku z tym również postawienie kilku lub więcej linii w kratce, z czego co najmniej dwie się będą przecinały należy uznać za znak “X” np. “±” oraz “≠”.

Przyjęcie proponowanej regulacji będzie przedmiotem wielu wątpliwości i rozbieżności podczas ustalania wyników głosowania.

Ponadto projekt zakłada, że poczynienie znaków lub dopisków na karcie do głosowania, w tym w kratce nie wpływa na ważność oddanego na niej głosu. Oznacza to, że wszelkie znaki graficzne inne niż “X” naniesione w obrębie kratki, w tym w szczególności zamazanie kratki, przekreślenie znaku w kratce, itp. nie powodują nieważności głosu – ostrzegają eksperci.

Państwowa Komisja Wyborcza zwraca także uwagę na gigantyczny wzrost kosztów organizacji wyborów w nowej formule. Samo stworzenie dwóch osobnych komisji w każdym obwodzie to koszt ok. 190 milionów złotych. Do tego dochodzi konieczność uzupełnienia wyposażenia w 28 tysiącach lokali wyborczych, roczne wynagrodzenie blisko 350 nowych komisarzy, zakup komputerów do obsługi komisji, a także kamer oraz pokrycie kosztów transmisji z lokali wyborczych. W sumie daje to kwotę ok. 640 mln zł. To o ponad 300 milionów złotych więcej, niż środki przeznaczone na ten cel w budżecie na przyszły rok.

W 2014 r. awaria systemu informatycznego doprowadziła do chaosu po wyborach samorządowych. Ostateczne wyniki ogłoszono po blisko tygodniu. To stało się paliwem m.in. dla PiS, by podważać ich uczciwość. Do dymisji podał się wówczas przewodniczący Państwowej Komisji Wyborczej Stefan Jaworski i większość członków PKW.

Od tamtej pory trwały prace nad nowym systemem, ale pod kątem obowiązującej teraz ordynacji wyborczej. Planowane przez PiS zmiany wywracają ją do góry nogami. “System nad jakim od lat pracowaliśmy właściwie będzie można wyrzucić do kosza. W ciągu kilku miesięcy nie da się przygotować nowego i dać gwarancji, że wszystko będzie w porządku” – powiedziano w PKW dziennikarzom Onet.

Źródło: Onet

Poprzedni artykułKolejne idiotyczne pomysły samorządowców z PiS. Tym razem przeszkadza im John Lennon
Następny artykułDramatyczna sytuacja Polski. Blisko 3 miliony Polaków myśli o wyjeździe z naszego kraju