Zamiast wolności budują nam państwo nakazów i zakazów. Układ władzy traktuje Polaków jak niewolników?

Brawa i okrzyki “Solidarność, Solidarność”. Taka była reakcja prawej strony sali sejmowej na uchwalenie ustawy ograniczającej handel w niedziele. Może się jednak okazać, że radość posłów jest przedwczesna. Jak pisze portal Money.pl – ustawa, choć wygląda na bardzo szczelną, ]daje pewną swobodę, która może pomóc dużym sklepom uniknąć zakazu.

Idea ograniczenia jest prosta: pracownicy handlu powinni mieć prawo do dnia wolnego w niedzielę, a klienci mogą spokojnie zrobić duże zakupy w pozostałe dni tygodnia. Od początku prac nad ustawą nie jest tajemnicą, że chodzi o zamknięcie placówek dużych zagranicznych sieci handlowych i to w nie ma przede wszystkim uderzyć zakaz. Potwierdza to długa lista wyjątków, które zapisano w ustawie. A jest ich niemal trzydzieści.

Reklamy


Chcesz czytać  więcej wewnętrznych informacji ze świata polityki i mediów? Prosimy o obserwowanie naszego profilu na Facebooku oraz na Twitterze. Proszę o lajkowanie i podawanie dalej naszych wpisów - w ten sposób możemy zrobić dla Ciebie więcej.


“Projekt uderza jedynie w duże sklepy i galerie handlowe, gdzie w ostatnich miesiącach stopniowo zaczęły rosnąć płace i poziom uzwiązkowienia. Promuje natomiast małe sklepy, gdzie warunki pracy są najgorsze, związki zawodowe nie istnieją, a produkty są najdroższe. Trudno uznać, że jest to dobra zmiana” – komentuje sprawę Piotr Szumlewicz, ekspert i doradca OPZZ.

Wyjątków, czyli sklepów i punktów handlowych, które będą mogły otwierać podwoje w niedziele, jest wiele. Wątpliwości budzą przede wszystkim poprawki wyłączające spod ustawy piekarnie, cukiernie i lodziarnie. Biedronka i Lidl prowadzą wypiek pieczywa na miejscu. Robi to także Carrefour czy inne sieciówki. W ustawie nie sprecyzowano, czy sprzedaż pieczywa ma być dominującą działalnością sklepu.

“Jednocześnie Sejm odrzucił poprawkę, aby praca w niedziele była lepiej opłacana. OPZZ od wielu miesięcy przekonywał, aby płace za każdą pracę w niedziele były 2,5 razy wyższe niż za pracę dni powszednie. Z jednej strony rząd chwali się wynikami gospodarczymi i podwyżkami płac, a z drugiej strony przyjmuje rozwiązania ustawowe, które blokują wzrost płac i dowartościowują ten segment rynku, gdzie wynagrodzenia są najniższe” – komentuje Szumlewicz.

Jednym słowem zakazy, zakazy i zakazy. A pozytywnego niewiele.

Źródło: Money.pl