Tajemnicza pożyczka Morawieckiego? Jest winien 96 tysięcy księdzu?

Kornel Morawiecki ma kłopoty. Ksiądz Tomasz Jagierski, organizujący akcje charytatywne na rzecz uchodźców, domaga się od polityka zwrotu 96 tys. zł, które Morawiecki miał pożyczyć od jego fundacji kilka lat temu. Morawiecki zaprzecza, by pożyczał te pieniądze.

Po nominowaniu Mateusza Morawieckiego na urząd premiera znacznie bliżej centrum uwagi znalazł się też jego ojciec Kornel Morawiecki. Niezależna.pl opisuje sprawę pożyczki, jaką lider Wolnych i Solidarnych miał zaciągnąć od ks. Tomasza Jagierskiego. To szef Fundacji SOS dla życia, która pomaga ofiarom wojny w Syrii. A jako, że robi to na miejscu, wpisując się w narrację rządu, bywał zapraszany do mediów publicznych, brał udział w spotkaniach prawicowych redakcji.

Reklamy

Chcesz czytać  więcej wewnętrznych informacji ze świata polityki i mediów? Prosimy o obserwowanie naszego profilu na Facebooku oraz na Twitterze. Proszę o lajkowanie i podawanie dalej naszych wpisów - w ten sposób możemy zrobić dla Ciebie więcej. 

Ksiądz Jagierski od pewnego czasu rozsyła do państwowych instytucji list, w którym informuje o niespłaconej przez Kornela Morawieckiego pożyczce. “Brak spłaty środków, które należą do Fundacji powoduje, że zasadne jest poniższe zawiadomienie do prokuratury. Zdaję sobie sprawę, że takie zawiadomienie i nagłośnienie medialne tej sprawy mogłyby bardzo zaszkodzić Panu Premierowi, Rządowi i Dobrej Zmianie. Dla opozycji byłaby to woda na młyn” – brzmi fragment pisma wysłanego do Kancelarii Premiera, Kancelarii Prezydenta i innych instytucji

Zdaniem duchownego Morawiecki pożyczył pieniądze w 2013 roku – 91 tys. zł w gotówce miało być przeznaczone na działalność fundacji przyszłego posła, a pochodzić z dotacji Banku BZ WBK (kierowanego wówczas przez obecnego premiera) dla Fundacji SOS dla Życia. Potwierdzeniem ma być kartka papieru z pieczątką fundacji Morawieckiego, jego podpisem na samym dole strony i krótkim oświadczeniem, napisanym innym charakterem pisma.

Kornel Morawiecki mówi, że to szantaż, a on żadnych pieniędzy nie pożyczał. “Niestety, obawiam się, że mamy do czynienia z oszustwem. Nie wykluczam, że ktoś posłużył się podrobionymi dokumentami, ale trudno było nam to wyjaśnić z księdzem Jegierskim, ponieważ z nieznanych mi powodów odmawiał nam spotkania. Prowadził jedynie z naszym Stowarzyszeniem wymianę korespondencji. Dlatego skierowałem sprawę do organów ścigania i wierzę, że wyjaśni się kto za tym wszystkim stoi” – stwierdził polityk.

Ks. Jagierski to obywatel Kanady. Do Polski przyjechał kilka lat temu. To dlatego grozi zainteresowaniem sprawą kanadyjskiego rządu. Z powodu imigranckich korzeni nie ma nad sobą biskupa, który mógłby zająć się wyjaśnieniem sprawy. Teraz sprawą zajmą się prawnicy i prokuratura.

Źródło: Wirtualna Polska, Twitter