Fotoreporterzy zaczaili się na Antoniego Macierewicza – informuje Dziennik.pl. Z relacji wynika, że były szef resortu obrony narodowej w styczniowy poranek spakował się pod domem do służbowego BMW i pod obstawą żołnierzy Żandarmerii Wojskowej ruszył w drogę, a jego auto tak szarżowało, że winy kierowcy wyliczono na 700 złotych mandatu i 8 punktów karnych.

Z relacji fotoreportera wynika, że kolumna z Macierewiczem jechała przez Warszawę łamiąc przepisy ruchu drogowego. Auta przejeżdżały skrzyżowania na czerwonym świetle i przekraczały ciągłe linie. Na dodatek, kiedy inne auta snuły się w porannym korku oba czarne BMW skorzystały z pasa dla autobusów.

Reklamy

Policjant drogówki w rozmowie z dziennik.pl wyliczył, że w myśl przepisów, gdyby funkcjonariusz przyłapał kierowcę Macierewicza powinien ukarać go za przejazd na czerwonym świetle mandatem od 300-500 zł (6 punktów karnych), za przejazd przez linię ciągłą – mandat 100 zł i jeden punkt karny plus jazda buspasem – mandat 100 zł i jeden punkt karny.

A to oznacza, że kumulacja kosztowałaby pirata nawet 700 zł, a na jego konto trafiłoby 8 punktów karnych.

Trochę dziwne, że Antoni Macierewicz nie boi się tak szybko jeździć. W końcu już wszyscy wiedzą, że rządowe limuzyny mają fatalne opony, a także rozbijają się o drzewa przy prędkości 30 km/h.

Źródło: Dziennik.pl

Poprzedni artykułKolejny pomysł rzadu PiS nie działa. Tym razem chodzi o wody polskie
Następny artykułNiemcy nie zainwestują nad Wisłą. Koniec marzeń o e-autach marki BMW.