Auto prowadzone przez Grzegorza Z., działacza PiS na Podlasiu, staranowało przechodzącego przez jezdnię na pasach emeryta. Siła uderzenia była tak wielka, że starszego pana odrzuciło na 25 metrów! Po ponad pół roku sąd uznał, że kierowca jest niewinny, bo to pieszy wtargnął nagle na ulicę…
“Jestem pewien, że gdyby tym samochodem kierowała inna osoba, a nie działacz partyjny, to sprawa potoczyłaby się innym torem…” – powiedział dziennikarzom Rafał Szweda zięć emeryta. Eugeniusz Kaczewski czas na emeryturze spędzał na pracach w przydomowym ogródku i opiece nad wnukami. W maju zeszłego roku przerwał na chwilę pielenie grządek i poszedł do sklepu po drugiej stronie ulicy. Szedł powoli, bo cierpiał na tak zwaną stopę cukrzycową. Śledczy ustalili, że kiedy był w połowie przejścia dla pieszych uderzył w niego rozpędzony volkswagen passat, którym jechał Grzegorz Z. Siła uderzenia była tak duża, że 68-latek wyleciał w powietrze i spadł 25 metrów dalej na środek drogi. Zmarł w szpitalu. Auto Z. zatrzymało się dopiero 80 metrów dalej. Na jezdni nie było śladów hamowania.
Chcesz czytać więcej wewnętrznych informacji ze świata polityki i mediów? Prosimy o obserwowanie naszego profilu na Facebooku oraz na Twitterze. Proszę o lajkowanie i podawanie dalej naszych wpisów - w ten sposób możemy zrobić dla Ciebie więcej. |
Z relacji świadków wynikało, że Grzegorz Z. jechał znacznie szybciej niż dopuszczalne 60 km/h. Tymczasem… powołany przez prokuraturę biegły nie potrafił ustalić, z jaką prędkością jechał Z., a także uznał, że winę za wypadek ponosi 68-latek, który miał wtargnąć na jezdnię, mimo że do potrącenia doszło nie przy krawędzi chodnika, lecz w połowie przejścia dla pieszych!
Sprawa została umorzona. Rodzina jednak nie odpuszcza i przygotowuje zażalenie do Prokuratury Generalnej. Sam Grzegorz Z. nie czuje się winny śmierci pana Eugeniusza. I twierdzi, że sprawa jest już zakończona.
Źródło: Fakt