Zakaz handlu w niedziele doprowadził do buntu inspektorów Państwowej Inspekcji Pracy, którzy nie chcą wtedy pracować, a muszą, by kontrolować, czy przepisy są przestrzegane. O sprawie pisze portal Money.pl.

Związkowcy z “Solidarności”, którzy zgłosili w Sejmie projekt ustawy o zakazie handlu ciągle mówili o tym, że przywróci matki i ojców ich dzieciom we wszystkie niedziele. Nie wspomnieli jednak, że ta sama ustawa pozbawi rodziców dzieci inspektorów Państwowej Inspekcji Pracy. Ktoś bowiem musi kontrolować, czy przepisy stworzone z inicjatywy związkowców są przestrzegane.

Na początku marca do Generalnego Inspektora Pracy wpłynęło pismo, w którym związkowcy piszą o łamaniu prawa przez samą inspekcję. W liście napisano, że choć pracownicy PIP zgodnie z ustawą mogą pracować w niedziele, święta i w nocy, to muszą być to “wyjątkowe przypadki”. W każdej innej sytuacji, będzie to łamanie prawa. I dokładnie na ten przepis powołują się związkowcy. Jak uzasadniają, kontrola przestrzegania zakazu handlu jest podstawowym zadaniem PIP. Nie może zatem być mowy o “wyjątkowości”.

Reklamy

Związkowcy pozwolili sobie także na przytoczenie szerokiego fragmentu uzasadnienia ustawy o zakazie handlu, w którym inni związkowcy z handlowej “Solidarności” przekonywali, jak bardzo praca w niedziele szkodliwa jest dla zdrowia pracowników. Skwitowali je wyjątkowo złośliwym pytaniem: “Komisja Krajowa zastanawia się, czy inspektorzy pracy, to jacyś ‘inni’ pracownicy, do których powyższe, negatywne skutki pracy w niedziele i święta miałyby się nie odnosić?”.

Dokładnie na takie pytanie odpowiedzieć powinien Główny Inspektor Pracy – szef Państwowej Inspekcji Pracy. Zmierzy się także z zarzutem o łamanie ustawy o PIP.

Źródło: Money.pl

Poprzedni artykułFinansowanie PiS pod lupą. Powstanie zespół śledczy, który zbada niejasne kulisy przejęcia majątku przez spółkę Srebrna.
Następny artykułPiS w opałach. Irlandzki sąd ma wątpliwości co do praworządności w Polsce.