Panika w obozie władzy. Musi być bardzo źle, skoro pisowscy publicyści piszą o hodowaniu fanatyków i wieszaniu

Co musi siedzieć w głowie publicysty, które pisze między innymi, że „marzeniem dzisiejszej opozycji jest doprowadzić do sytuacji, aby Polacy wyrzucili pisowców przez okna i wieszali ich na latarniach”? A taki właśnie tekst popełnił Jacek Liziniewicz z Gazety Polskiej.

W dramatycznym tytule Liziniewicz wzywa swoje środowisko: “wszystkie ręce na pokład”. Za tym wszystkiem kryje się jedno uczucie – potężny strach. Wielka, kosmata panika, która siedzi z tyłu i paraliżuje wszelki rozsądek.

Reklamy


Chcesz czytać  więcej wewnętrznych informacji ze świata polityki i mediów? Prosimy o obserwowanie naszego profilu na Facebooku oraz na Twitterze. Proszę o lajkowanie i podawanie dalej naszych wpisów - w ten sposób możemy zrobić dla Ciebie więcej.


To już nie jest atmosfera oblężonej twierdzi. PiS zaczyna mieć świadomość, że wybory samorządowe może przegrać na całej linii. Składa się na to wiele czynników:

Przede wszystkim fatalne wyniki wyborów uzupełniających. Układ rządzący wystawiał do wyborów bardzo słabe zasoby kadrowe, osoby mało rozpoznawalne, nie udzielające się lokalnie. Tymczasem w samorządzie liczą się aktywiści, ktoś, kto chce działać na rzecz społeczności. Wielu z takich ludzi trafiło do „wielkiej” polityki w Warszawie i w regionie nie ma ich kto zastąpić.

Drugi element możliwej klęski to fatalne zachowanie przedstawicieli władzy wobec lokalnych społeczności. Sztandarowym wręcz przykładem jest Anna Maria Anders. Mało co nie przegrała w wyborach uzupełniających na Podlasiu z Mieczysławem Bagińskim, osobą nieznaną w Warszawie, za to bardzo zaangażowaną w życie regionu. Cały rząd jeździł na Podlasie i obiecywał złote góry. Ale dzisiaj na Podlasiu wiedzą, że z tych złotych gór została tylko garstka popiołu, a sama Anders w swoim okręgu się praktycznie nie pojawia. Lubi luksusy i po co ma jeździć na Wschód, gdzie nawet nie ma lotniska.

Trzeci element zbliżającego się pogromu to zaprzeczenie wszystkiemu, o czym środowisko PiS mówiło. Zamiast umiaru mamy milionowe premie dla swoich. Zamiast pracy na rzecz Polski walka o stołki. Zamiast budowania sojuszy mamy konflikt ze wszystkimi sąsiadami. Wpadka układu władzy goni wpadkę. Nie tylko premier Morawiecki zalicza wizerunkowe faux pas. Wypowiedź prezydenta Dudy o tym, że Unia Europejska przypomina mu zabory rozjuszyła nawet bardzo spokojny i centrowo nastawiony elektorat. Polacy nie chcą znowu wylądować za żelaznym murem. Tymczasem PiS zdaje się nas wpychać w objęcia Rosji.

Społeczeństwo jest już zmęczone budowaniem pomników, grzebaniem w trumnach i walką ze zmarłymi. Przeszłość, na której oparł się PiS to droga donikąd. I zdaje się ta świadomość najbardziej boli osoby ze środowiska władzy. A przecież doprowadzenie Polski do takiego stanu zabrało im zaledwie dwa lata. Dlatego im szybciej nasz kraj zmieni kierunek, tym mamy większą szansę na zbudowanie bezpiecznej przyszłości dla następnych pokoleń. Dzisiejsza władza takiej gwarancji nie daje. I boi się, że tę władzę straci.