Miało być wizerunkowe wsparcie i pozytywne informacje o prezydencie, wyszła wielka wpadka. Kilka dni temu do Kancelarii Prezydenta trafił samochód marki BMW, model i3. Na boku znalazł się napis „elektromobilność w pałacu prezydenckim”. Fakt ten szeroko nagłośniły media. Jednak dzisiaj prezydent chętnie pozbyłby się już kłopotliwego pojazdu. Wszystko przez ogromną akcję niemieckiej policji i prokuratury, która przeszukała biura BMW. 

Cała akcja ma związek z podejrzeniami o oszukiwanie urzędów państwowych oraz klientów co do rzeczywistego poziomu emisji spalin. Prokuratorzy podejrzewają, że BMW, podobnie jak Volkswagen, użyło specjalnego urządzenia i oprogramowania mogącego wpływać na poziom emisji spalin –  napisali prokuratorzy w oświadczeniu po dokonaniu przeszukań. 
To nie koniec problemów Andrzeja Dudy w związku z BMW. Luksusowy samochód, kosztujący ponad 160 tysięcy złotych, ma bardzo mały zasięg, który w okresie zimowym nie przekracza 150 kilometrów. Tymczasem na rynku są już auta, które potrafią przejechać nawet 400 kilometrów bez ładowania, takie jak Nissan Leaf czy Renault Zoe. Wybór BMW, jako niemieckiej firmy, może być też mało zrozumiały dla elektoratu PiS, który karmiony jest od lat negatywnymi informacjami o Niemcach. 
Wygląda więc na to, że pan prezydent Andrzej Duda wyszedł na całej sprawie jak Zabłocki na mydle.  
źródło: Deutsche Welle, Puls Biznesu, Kancelaria Prezydenta
Poprzedni artykułZle wiadomości dla świata nauki. Żadnych podwyżek nie będzie?
Następny artykułButa i pycha Beaty Szydło. Nagrody się należą krzyczała w Sejmie