W marcu 2015 roku sędzia Wojciech Łączewski skazał Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika za przekroczenie uprawnień podczas prowokacji wobec Andrzeja Leppera. Teraz, jak informuje Gazeta Wyborcza, Łączewski może mieć poważne kłopoty w związku z zasądzonym wyrokiem. Musi tłumaczyć się z rzekomego ujawnienia nazwisk agentów CBA działających pod przykrywką.
Wojciech Łączewski skazał byłego szefa CBA Mariusza Kamińskiego na trzy lata pozbawienia wolności. Taki sam wymiar kary został zasądzony zastępcy Kamińskiego – Maciejowi Wąsikowi. Obaj panowie nie trafili za kraty, gdyż zostali ułaskawieni przez prezydenta Andrzeja Dudę jeszcze przed uprawomocnieniem się wyroków.
Chcesz czytać więcej wewnętrznych informacji ze świata polityki i mediów? Prosimy o obserwowanie naszego profilu na Facebooku oraz na Twitterze. Proszę o lajkowanie i podawanie dalej naszych wpisów - w ten sposób możemy zrobić dla Ciebie więcej. |
Decyzja wywołała medialną burzę i podzieliła środowisko prawnicze, bo wielu jego reprezentantów nie dopuszczało możliwości ułaskawienia przed uprawomocnieniem.
W 2015 roku, w miejsce Pawła Wojtunika w CBA pojawił się Ernest Bejda, bliski współpracownik Mariusza Kamińskiego. Najpierw jako p.o. szefa CBA, a później już jako pełnoprawny szef biura. Bejda złożył 8 kwietnia 2016 roku doniesienie do prokuratury, o możliwości popełnienia przestępstwa. Chodziło o rzekome ujawnienie nazwisk agentów działających pod przykrywką, którego w ogólnodostępnym uzasadnieniu wyroku miał dopuścić się sędzia Łączewski.
Jak donosi Gazeta Wyborca, w sprawie przesłuchano już osoby protokołujące rozprawy, asystentów sędziego Łączewskiego, oraz sędzię, która była w składzie orzekającym. Z kolei Łączewski był poddawany kontroli operacyjnej, by w końcu, w połowie marca, zostać wezwanym na przesłuchanie.
Łączewski zapewnia, że w wyroku, ani jego uzasadnieniu, nie zostały ujawnione żadne tajne dane, gdyż zostały one przepisane z… jawnego aktu oskarżenia. W uzasadnieniu zaś padają wyłącznie nazwiska funkcjonariuszy, podane przez Wąsika podczas jawnej rozprawy!
Łączewski twierdzi, że nie miał wiedzy, by osoby, o których pisał tygodnik “wSieci” (który zarzucił Łączewskiemu ujawnienie danych agentów) miały wykonywać czynności pod przykryciem. Ujawnić to miał dopiero wspomniany tygodnik. Tym samym, zdaniem Łączewskiego, prawdziwą rolę funkcjonariuszy ujawnił nie kto inny, a Maciej Wąsik.
Źródło: Gazeta Wyborcza,