Przez ponad rok prokuratura nie potrafiła wskazać policjantów odpowiedzialnych za śmierć skatowanego na komendzie we Wrocławiu Igora Stachowiaka. Teraz jak ustalił Fakt śledczy polują na tych, którzy ujawnili prawdę o tej tragedii. Szukają informatorów dziennikarza! Czy jego też zaczną ścigać?
Zarzuty policjantom-sadystom postawiono dopiero po tym, jak Wojciech Bojanowski, reporter tvn24 w maju 2017 roku ujawnił nagrania z kamery umieszczonej na policyjnym paralizatorze. Widać było na nich jak czterech mundurowych znęca się nad bezbronnym 25-latkiem.
Chcesz czytać więcej wewnętrznych informacji ze świata polityki i mediów? Prosimy o obserwowanie naszego profilu na Facebooku oraz na Twitterze. Proszę o lajkowanie i podawanie dalej naszych wpisów - w ten sposób możemy zrobić dla Ciebie więcej. |
„Nikomu nie pasowało opublikowanie tego filmu, dlatego jest duże parcie na odnalezienie i surowe ukaranie źródła przecieku – powiedział informator w rozmowie z dziennikarzami Faktu. Tabloid ustalił, że w sprawie wycieku materiałów ze śledztwa zostali już przesłuchani rodzice zabitego Igora, ale nie mogli zdradzić szczegółów dziennikarzom.
Sąd zwolnił z tajemnicy dziennikarskiej Bojanowskiego, ale ten odmówił przekazania informacji skąd dostał film. „Nigdy nie wydam swojego źródła” – oznajmił publicznie. Ukarania dziennikarza zażądały władze dolnośląskiego związku policji i doniosły na niego do prokuratury, a ta zabrała się za ustalanie skąd reporter TVN24 dostał film z paralizatora. Tymczasem oprawcy wciąż są bezkarni! Igor Stachowiak duszony i kilka razy rażony paralizatorem zmarł na komisariacie Wrocław stare miasto w maju 2016 roku. Jednak akt oskarżenia przygotowano dopiero kilka tygodni temu. Czterech policjantów którzy torturowali Stachowiaka, oskarżono o fizyczne i psychiczne znęcanie się nad Stachowiakiem. Grozi im do 5 lat więzienia, ale wciąż chodzą wolni.
Źródło: Fakt