Karta Ubezpieczenia Zdrowotnego i system informatyczny za pół miliarda złotych. Wszystko po to, by zaspokoić głód biurokratycznej wiedzy urzędników Ministerstwa Zdrowia. To pomysł, który ma sprawdzać, czy chodzimy do lekarza i po co. Lekarze i eksperci są zgodni – to kosztowny i zbędny absurd.

Co gorsza, pomysł Ministerstwa Zdrowia dubluje się z działaniami Ministerstwa Spraw Wewnętrznych oraz Ministerstwa Cyfryzacji. Do tego urzędnicy kłamią, że projekt nie będzie realizowany ze środków budżetowych. Mówią, że będą to pieniądze z… NFZ. A więc – budżetowe.

Reklamy

Niejasny jest cel projektu. Co prawda Ministerstwo Zdrowia mówi o konieczności sprawdzania, czy Polacy chodzą na umówione wizyty, ale to można robić w inny sposób. Po co wydawać aż pół miliarda na rozwiązanie zbędne? Być może odpowiedź kryje się w lobby firm informatycznych, które chcą zarobić ogromne pieniądze na stworzeniu zbędnego systemu. Projekt ustawy o wprowadzeniu Karty Ubezpieczenia Zdrowotnego zawiera tylko dwa cele dla wykorzystania jej. Tymczasem mamy XXI wiek, w którym tego typu rozwiązania zastępowane są aplikacją w smartfonach. Do tego celu wystarczyłoby użyć aplikacji mObywatel, wprowadzonej przez Ministerstwo Cyfryzacji. Warto też zadać pytanie co z systemem EWUŚ oraz cyfrowymi dowodami osobistymi, które wejdą do użycia za rok.

Wygląda więc na to, że urzędnicy Ministerstwa Zdrowia bawią się w najlepsze w generator najgłupszych pomysłów. Szkoda że za naszą kasę.

Cezary Grzywacz

Poprzedni artykułPolacy przeciwko wielkiemu lotnisku. CPK nigdy nie powstanie ?
Następny artykułPorażka programu Mieszkanie Plus. Śmierdzi grzybem, mieszkańcy uciekają