LOT, jedna z ważniejszych spółek państwowych, zarządzana jest przez specjalistę od kolei. Rafał Milczarski, jej aktualny prezes, pochodzi z Radomia. Jego wiedza i poglądy na temat lotnictwa daleko odbiegają od tego, jak wyobrażalibyśmy sobie kogoś, kto ma się zajmować rozwojem i ekspansją na rynku lotniczym. Milczarski niedawno udzielił skandalicznego wywiadu Radiu Zet, w którym kwestionuje nawet sens … powstania lotniska Okęcie. 

Reklamy

„Dlaczego Lotnisko Chopina jest takie, jakie jest, czyli kompletnie źle zbudowane, dysfunkcyjne, zbyt małe, zbyt wąskie” – mówił w wywiadzie Milczarski. Jak na człowieka związanego z partią, która zajmuje się prawie wyłącznie przeszłością, to bardzo dziwne pytania. Lotnisko powstało na kilka lat przed wojną panie prezesie Milczarski. 

Milczarski stwierdził również, że Okęcie wykorzystało cały swój potencjał i dlatego potrzebny jest nowy port lotniczy. Jednak to nie jest prawda. Według raportu przedstawionego przez PPL, a więc państwową spółkę, lotnisko Chopina po rozbudowie będzie mogło obsłużyć od 25 do 30 milionów pasażerów rocznie. Jednak nikt nie potrafi przewidzieć, czy taka ilość pasażerów rzeczywiście będzie z Okęcia latać. Przewozy pasażerskie są bowiem ściśle powiązane z cyklami koniunktury w gospodarce. Ale skąd prezes LOT ma to wiedzieć? Jest przecież specjalistą od przewozu… kruszyw. 

Bo mało kto wie, że Rafał Milczarski większość swojego życia związany był z kruszywami oraz ich przewozem. Pracował w firmie Foster Yeoman, zajmującej się m.in. wydobyciem i dostawą kruszywa  jako sprzedawca. Kontakty i doświadczenie z kruszywami pozwoliły mu na przejście do Yeoman Poland, spółki z tej samej branży. Tam został członkiem zarządu. Później został prezesem spółki Kolej Bałtycka, specjalizującej się w przewozach towarowych. W 2005 roku trafił do firmy Freightliner, zajmującej się przewozem kruszyw i transportem węgla. Jak widać, z lataniem nie miał nic wspólnego.

Milczarski pochodzi z Radomia, podobnie jak Andrzej Kosztowniak. A właśnie w Radomiu za czasów PiS powstało lotnisko widmo, z którego nikt nie lata, ale kosztuje miasto ogromne pieniądze. Teraz Kosztowniak i Milczarski są jednymi z głównych apologetów gigantomanii w postaci Centralnego Portu Komunikacyjnego za 50 miliardów złotych. Tymczasem za ułamek tej kwoty i o wiele szybciej można zbudować w pełni funkcjonalny dla pasażerów duoport, czyli rozbudowane lotnisko Chopina i sprawne i szybkie połączenie kolejowe do rozbudowanego portu lotniczego w Modlinie. Rozbudowę tego ostatniego PiS jednak… blokuje. Być może dlatego, że nie ma wpływu na obsadzenie w nim stanowisk i ze zwykłej politycznej  zemsty na marszałku Struziku. 

Na koniec warto wspomnieć, że za sam rok 2016 zarząd LOT otrzymał premie w wysokości 2,5 miliona złotych netto… W tym samym czasie firma odmówiła pracownikom przyznania podwyżek i zmienia im umowy na śmieciowe.

źródło: Radio Zet, Gazeta Wyborcza

Poprzedni artykułApel PSL o pomoc polskim rolnikom
Następny artykułCzy grozi nam cenzura internetu? Kontrowersyjne przepisy unijne mogą być nowym ACTA