Miało być 7 mln zł do budżetu tylko z tego roku. Lipiec dobiega końca, a w kasie jest zaledwie 225 tys. zł informuje portal Money.pl. Prawo wodne jest bublem. Przedsiębiorcy, którzy mieli płacić najwięcej, obchodzą nowe regulacje, jak mogą.
Tak zwany podatek denny obowiązuje od 1 stycznia 2018 roku. Nowa regulacja określa konkretną kwotę, jaką użytkownik gruntów pokrytych wodą musi wpłacić na konto specjalnie do tego powołanej instytucji – Wody Polskie.
Zgodnie z rozporządzeniem, zarządca albo właściciel portu, pomostu, nabrzeża czy przystani musi zapłacić 89 groszy od metra kwadratowego dna. Kwota ta wzrasta do 5 zł za m kw. jeżeli na pomoście lub przycumowanym do nabrzeża obiekcie (stałym lub pływającym) prowadzona jest działalność gospodarcza. Ta stawka dotyczy popularnych nad jeziorami restauracji czy usług hotelarskich. W przypadku pozostałych rodzajów działalności opłata roczna rośnie do 8,90 zł za m kw. dna.
Największe zasilenie budżetu miało płynąć z Mazur. Przeprowadzono kontrole i z raportu wynika, że w 250 przypadkach na 300 stwierdzono nieprawidłowości, z których przedsiębiorcy nic sobie nie robią. Dopóki nie ma kar, dalej prowadzą swoją działalność. Właściciele często, aby uniknąć opłaty 5 zł od m kw. dna, rejestrują obiekty jako katamarany, albo łodzie do połowu ryb, a tymczasem są to pływające restauracje. Najpewniej dopiero od przyszłego roku prawo stanie się bardziej restrykcyjne. Na razie jednak zamiast 7 milionów jest ćwierć miliona.
Źródło: money.pl