Morawiecki bał się rolników. Zablokowano ich protest w Sandomierzu!

Trumna, głowa świni, hasła antyrządowe i zdesperowani rolnicy. Mateusz Morawiecki przestraszył się jednak siły protestu i rozkazał by poszkodowanych przez suszę, ASF i oszukanych przez rząd ludzi nie wpuszczać na sandomierski rynek. Wszystko w ramach polityki dzielenia Polski.

Nie pomogły wielkie lecz puste słowa, nie pomogły zapewniania o programie. Do Sandomierza zjechali członkowie PiS, ściągani ponaglającymi SMSami z centrali. Ale za nimi przyjechały też problemy i widmo przegranej w wyborach samorządowych oraz w wyborach do parlamentu.

Reklamy


Chcesz czytać  więcej wewnętrznych informacji ze świata polityki i mediów? Prosimy o obserwowanie naszego profilu na Facebooku oraz na Twitterze. Proszę o lajkowanie i podawanie dalej naszych wpisów - w ten sposób możemy zrobić dla Ciebie więcej.


Dzisiaj rolnicy borykają się z wieloma problemami i puste obietnice Mateusza Morawieckiego tych problemów nie rozwiążą. Hodowle trzody stoją przed widmem upadku z powodu ASF i braku zdecydowanych działań ministerstwa rolnictwa. Rolnicy pytają też PiS, gdzie po trzech latach są obiecane podwójne dopłaty, które mieli otrzymywać z Unii Europejskiej. Do Sandomierza zjechali też zdesperowani rolnicy i sadownicy, których uprawy zniszczyła susza.

Na to wszystko Mateusz Morawiecki nie miał już odwagi odpowiedzieć. Dzielnym protestującym zablokowano dostęp do miejsca, gdzie odbywał się partyjny wiec PiS. To nie jest wasza prywatna ziemia, krzyczeli rolnicy – to jest nasza wspólna Polska – przestańcie ją dzielić i posłuchajcie naszego głosu protestu, wy oszuści. Złodzieje! Złodzieje – skandował tłum w stronę przestraszonych działaczy PiS.

Ale tego Morawiecki słuchać już nie chciał i szybko uciekał przed protestującymi. W końcu jaki milioner zrozumie biednego, prawda? Przekaz PiS o przyjazności zwykłym ludziom posypał się jak domek z kart.