Ach ten Misiewicz. Unikał spłacenia pożyczki, za którą złożył poręczenie

Bartłomiej Misiewicz unikał spłacania pożyczki, za którą poręczył – poinformowała dzisiejsza „Rzeczpospolita”. Były rzecznik MON zdecydował się skomentować sprawę na Twitterze.

Dziennik „Rzeczpospolita” podaje, że „Syndyk SKOK Wołomin, (upadł w grudniu 2014 r. i zostawił po sobie rekordowe 3 mld zł zobowiązań), próbuje odzyskać wierzytelności od kilkunastu tysięcy dłużników”. „Na liście ściganych dłużników do niedawna znajdował się m.in. Bartłomiej Misiewicz. Były rzecznik Antoniego Macierewicza (poprzedni szef MON) nie chciał spłacić pożyczki zaciągniętej w parabanku przez kolegę” – napisano w dzienniku.

Reklamy


Chcesz czytać  więcej wewnętrznych informacji ze świata polityki i mediów? Prosimy o obserwowanie naszego profilu na Facebooku oraz na Twitterze. Proszę o lajkowanie i podawanie dalej naszych wpisów - w ten sposób możemy zrobić dla Ciebie więcej.


„Jakub G., szkolny kolega Misiewicza z Łomianek, zawarł umowę pożyczki ze SKOK Wołomin w kwietniu 2013 r. Zabezpieczeniem spłaty byli żyranci: Bartłomiej Misiewicz oraz Michał Ł. i weksel in blanco. Misiewicz był wówczas asystentem posła Antoniego Macierewicza i jednym z jego najbardziej zaufanych ludzi” – informuje „Rz”.

Pożyczkobiorca nie spłacał jednak pożyczki. Od swoich obowiązków uchylali się także, i to przez cztery lata, żyranci, bo już w 2014 roku SKOK wezwał Misiewicza i Michała Ł. jako poręczycieli wekslowych, do wykupu weksla czyli spłaty pożyczki. Jak wynika z dokumentów, które są w posiadaniu „Rzeczpospolitej”, panowie pisma z parabanku odebrali, weksla jednak nie wykupili.

W listopadzie 2015 r. Misiewicz został rzecznikiem ministra obrony narodowej Antoniego Macierewicza i szefem jego gabinetu politycznego. Zarabiał wówczas ok. 12 tys. zł miesięcznie.

Tymczasem sprawę na Twitterze skomentował Bartłomiej Misiewicz.

Nie zmienia to faktu, że osoba na takim stanowisku i zarabiająca takie pieniądze powinna wszystkie zobowiązania spłacać natychmiast a nie zwlekać z tym dwa lata. To się nazywa dorosłość.

Źródło: Rzeczpospolita, twitter