Szykuje się przekręt na kilkadziesiąt miliardów? Transport rzeczny ministra Gróbarczyka to mit

Marek Gróbarczyk to minister gospodarki morskiej i żeglugi śródlądowej w rządach Beaty Szydło oraz Mateusza Morawieckiego. Udzielił ostatnio kuriozalnego wywiadu Klubowi Jagiellońskiemu na temat rozwoju transportu rzecznego w Polsce. Zapowiada w nim wydanie ogromnych pieniędzy na stworzenie warunków do żeglugi towarowej na polskich rzekach. Tyle, że to wszystko bujdy na resorach.

Cały wywiad nie jest wart szerszej uwagi, poza częścią poświęconą rzekom. Szczególnie znamienna jest odpowiedź na pytanie o zyski z ogromnych inwestycji, o których marzy Gróbarczyk: “Trudno dzisiaj mówić o konkretnych liczbach. Kluczem są jednak możliwości przeładunkowe, a co za tym idzie skala pozyskiwania i obsługi towarów.”

Reklamy


Chcesz czytać  więcej wewnętrznych informacji ze świata polityki i mediów? Prosimy o obserwowanie naszego profilu na Facebooku oraz na Twitterze. Proszę o lajkowanie i podawanie dalej naszych wpisów - w ten sposób możemy zrobić dla Ciebie więcej.


Innymi słowy mówiąc minister Gróbarczyk zapowiada, że wyda na udrożnienie rzek kilkadziesiąt miliardów złotych, częściowo z pieniędzy budżetu, częściowo unijnych (o ile do tego czasu Polska nie wyjdzie z Unii Europejskiej) bez żadnej gwarancji jakichkolwiek efektów ekonomicznych. W wywiadzie nie pada w żadnym momencie kluczowa informacja o tym, że transport rzeczny nie ma w Polsce żadnej przyszłości z kilku powodów:

  1. Mamy za mało wody. W celu jej spiętrzenia trzeba wykonać miliardowe inwestycje, które będą bardzo poważną ingerencją w system wodny w Polsce i mogą wywołać niepowetowane szkody w rolnictwie i środowisku, bo to pomysł na przekształcenie żywej rzeki w martwy ściek,
  2. Transport rzeczny jest wysokoemisyjny, ponieważ w jedną stronę płynie się z prądem, ale z powrotem barki muszą z owym prądem walczyć, na co zużywają ogromne ilości paliwa,
  3. Żadne towary nie będą płynąć rzeką, bo jest to transport wolny i zawodny oraz najdroższy z możliwych, z uwagi na konieczność przeładunku. Do portu rzecznego trzeba kontenery dowieźć. Transport kołowy lub kolejowy jest dużo szybszy. Każdy przeładunek dodaje dodatkowy koszt,
  4. Polska zobowiązana jest do rozwoju sieci kolejowej, która jest dzisiaj najlepszym sposobem transportowania towarów – dużo mniej energochłonnym od transportu rzecznego. Unia Europejska wyraźnie wskazuje na rozwój kolei,
  5. Zabetonowanie rzek może oznacza utratę środków na ekologię z Unii Europejskiej, z uwagi na nieodwracalne szkody w środowisku a nawet kary z tytułu niszczenia rejonów Natura 2000.

Wygląda więc na to, że cała historia z rzekami to albo pijarowa wydmuszka, która ma szokować społeczeństwo wielkimi liczbami i rzekomymi korzyściami, albo jakaś grupa interesu zamierza za nasze pieniądze bawić się w rzekomo świetny transport rzeczny. Jest to projekt wysokodeficytowy, który wygeneruje gigantyczne straty. Nie ma szans na zwrot z tego projektu.

Ministrze, niech pan zatrudni jakiegoś dobrego logistyka, w 30 minut wytłumaczy panu ile są warte pana opowieści o spływie rzekami! No chyba, że chce pan pływać kajakiem bojowym Antoni, wyprodukowanym przez stocznię marynarski wojennej w Radomiu, wyposażonym w wyrzutnię bumerangów samowracających Andrzej. Wtedy to co innego!