Nie ma chętnych do komisji wyborczych. To wina PiS

Przy październikowych wyborach samorządowych ma pracować około pół miliona osób. To dwa razy więcej niż podczas poprzednich, które odbyły się cztery lata temu. Jak donosi Money.pl nie ma chętnych do pracy w komisjach wyborczych, choć termin mija już za 6 dni.

Z problemem zatrudnienia członków komisji wyborczych zmagają się miasta w całej Polsce.  Miejsc jest więcej niż zgłoszeń.

Reklamy


Chcesz czytać  więcej wewnętrznych informacji ze świata polityki i mediów? Prosimy o obserwowanie naszego profilu na Facebooku oraz na Twitterze. Proszę o lajkowanie i podawanie dalej naszych wpisów - w ten sposób możemy zrobić dla Ciebie więcej.


  • Wrocław: zgłoszeń 21 – miejsc 522.
  • Olsztyn: zgłoszeń 21 – miejsc 657.
  • Radom: zgłoszeń 36 – miejsc 550.

Są też gminy, w których nie ma ani jednego zgłoszenia. Słabe zainteresowanie pracą w komisjach terytorialnych nie napawa optymizmem na myśl o komisjach obwodowych, w których czas na zgłaszanie kandydatów mija 21 września.

Według Państwowej Komisji Wyborczej, przewodniczący terytorialnej komisji wyborczej zarobi 650 zł, jego zastępca 600 zł, a członek 550 zł. Niższe stawki obowiązują w komisjach obwodowych. Ich przewodniczący dostanie 380 zł, zastępca 330 zł, a członek 300 zł.

Źródło: Money.pl