Wygląda na to, że afera KNF dopiero nabiera rozpędu a na jaw wychodzą coraz to nowe wstrząsające informacje. Marek Chrzanowski posiada tytuł doktora habilitowanego ale problem w tym, że recenzje jego pracy zawierały szereg krytycznych uwag a sam tytuł dostał pomimo faktu, że pojawił się bardzo poważny zarzut o plagiat – ujawnia Rzeczpospolita.
Już samo postawienie się takiego zarzutu może skłaniać do pytania o kwalifikacje moralne kandydata, który – jako szef KNF, a więc czegoś w rodzaju bankowej policji – powinien być moralnie nieskazitelny.
| Chcesz czytać więcej wewnętrznych informacji ze świata polityki i mediów? Prosimy o obserwowanie naszego profilu na Facebooku oraz na Twitterze. Proszę o lajkowanie i podawanie dalej naszych wpisów - w ten sposób możemy zrobić dla Ciebie więcej. |
Media pisały wtedy o kandydacie tak “Premier Beata Szydło mianowała Marka Chrzanowskiego szefem Komisji Nadzoru Finansowego. Swoje obowiązku zacznie pełnić 13.10 po wygaśnięciu kadencji obecnego przewodniczącego Andrzeja Jakubiaka. Marek Chrzanowski, do zeszłego tygodnia był członkiem Rady Polityki Pieniężnej, złożył rezygnację, która została przyjęta przez Senat.”
Puls Biznesu opublikował swego czasu znamienny artykuł. Na zdjęciu stoją koło siebie skompromitowany aferą taśmową Mateusz Morawiecki, Adam Glapiński oraz Marek Chrzanowski. Dzisiaj zapewne wiele by dali, aby taki artykuł nigdy się nie ukazał. Dziennikarze śledzą kolejne tropy i powiązania na szczytach władzy, dochodząc do coraz większej ilości powiązań i koneksji rodzinnych, towarzyskich i finansowych.
Wobec habilitacji Chrzanowskiego wiele głosów było bardzo krytycznych. Okazuje się, że oprócz zarzutu plagiatu miał mało publikacji, nie spełniał też w pełni innych kryteriów. Sugerowano mu wycofanie wniosku. Czy w przyznaniu mu tytułu pomogła obecność na radzie wydziału Adama Glapińskiego? Być może pełniejszą wiedzę uzyskamy od świadków tych wydarzeń.
źródło: Rzeczpospolita