Minister Jadwiga Emilewicz powiedziała w jednym z wywiadów, że dla niej cała ta ogromna afera KNF to po prostu wypadek przy pracy. Niewiele osób zwróciło jednak uwagę, że pod tym stwierdzeniem może kryć się coś znacznie więcej. Gdyby dosłownie rozumieć stwierdzenie minister, można by bowiem dojść do wniosku, że takie rzeczy w rządzie są na porządku dziennym a tylko w przypadku tej jednej rozmowy coś się nagrało i wyszło na jaw.

Słowa minister Emilewicz to mogą stanowić świadectwo pewnego rodzaju prymitywnego stan umysłowego przedstawicieli władzy. Sprawa jest wyjątkowo poważna, ponieważ mamy do czynienia z sytuacją, w której – w pewnym uproszczeniu – prezes bankowej policji, bardzo wysoki urzędnik, którego powiązania w jakiś sposób sięgają premiera, szefa NBP a nawet prezydenta,  wymusza na właścicielu banku ogromną łapówkę. Być może więc to nie tylko przekaz partyjny ale także mechanizm wyparcia.

Reklamy

Minister musi mieć świadomość jak poważnego kalibru jest to temat. Taśmy Morawieckiego, które same w sobie mogą doprowadzić do upadku rządu, bezczynność w sprawie dieselgate  a teraz jeszcze łapówka. PiS miał walczyć z rzekomymi układami. Teraz okazuje się, że to za tego rządu  mamy gigantyczny układ.

Jeśli sprawa KNF jest wypadkiem przy pracy, to dla PiS jeszcze gorzej.

 

Poprzedni artykułTVP ocenzurowała podpalenie flagi UE przez Cejrowskiego
Następny artykułOśmiornica zamiast ośmiorniczek. Niezależne media pokazują skalę układu