Prezydent Duda broni gigantycznych zarobków w NBP

No to znamy w końcu narrację, jaką przyjął PiS w związku ze skandalicznymi zarobkami dwóch zaufanych kobiet z otoczenia prezesa NBP, Adama Glapińskiego. Media ujawniły, że zarabiają po 65 tysięcy złotych miesięcznie a dodatkowo przynajmniej jedna z nich zarabia jeszcze kilkanaście tysięcy złotych z tytułu dodatkowej pracy poza NBP.  Tymczasem prezydent Andrzej Duda powiedział, że zazdrości jako prezydent i, że to wina… poprzedników.

To jawna kpina z opinii publicznej. Ale też obrazuje mentalność ugrupowania władzy, które mówiło o skromności i umiarze. Tymczasem umiar zamieniono w zachłanność a skromność zastąpiła pycha i buta. Słowa prezydenta są tym bardziej niezrozumiałe, że powinien on reprezentować wszystkich Polaków a nie tylko opinię swojego ugrupowania partyjnego.

Reklamy


Chcesz czytać  więcej wewnętrznych informacji ze świata polityki i mediów? Prosimy o obserwowanie naszego profilu na Facebooku oraz na Twitterze. Proszę o lajkowanie i podawanie dalej naszych wpisów - w ten sposób możemy zrobić dla Ciebie więcej.


Andrzej Duda najwyraźniej nie wyczuwa nastrojów społecznych a swoją wypowiedzią w rzeczywistości nie pomaga, ale szkodzi PiS. Sprawa pieniędzy wypłacanych w NBP zbulwersowała wszystkich – od lewa do prawa. Nawet parlamentarzyści PiS są w szoku, zwłaszcza, że niedawno obcięto im bardzo poważnie wynagrodzenia – decyzją Kaczyńskiego. Według źródeł zbliżonych do Sejmu ferment w ugrupowaniu sięga stanu wrzenia. Posłowie i senatorowie PiS boją się przegranych wyborów a ta sprawa uprawdopodabnia taki scenariusz.

źródło: Money.pl