Szydło upolitycznia protest nauczycieli. Boi się, co będzie, jak nie dostanie się do Europarlamentu?

Bardzo nietypowy przebieg miały “negocjacje” rządu z nauczycielami. Beata Szydło nie miała nic do zaproponowania, podobnie jak Anna Zalewska. Przedstawiciel premiera, Michał Dworczyk i przedstawiciel prezydenta, Andrzej Dera, siedzieli w milczeniu. To najlepiej obrazowało smutną sytuację PiS – po opowieściach o wspaniałej sytuacji budżetu nagle musieli skonfrontować się z rzeczywistością, która wygląda zupełnie inaczej niż na prezentacjach Morawieckiego.Nauczyciele i popierający ich rodzice stoją twardo na stanowisku, że skoro są pieniądze to trzeba sytuację w oświacie zmienić. Zarabiają mało a przez wieloletnie zaniedbania w tej dziedzinie grozi nam kompletna zapaść całego systemu.

Negocjacje więc składały się głównie z personalnych ataków m.in. na Sławomira Broniarza. Przodowała w tym Beata Szydło, która jednak w ten sposób wpadła w pułapkę upolitycznienia sporu – skoro oskarża lidera związkowców, to sama uprawia politykę – mówili obserwatorzy.

Reklamy


Chcesz czytać  więcej wewnętrznych informacji ze świata polityki i mediów? Prosimy o obserwowanie naszego profilu na Facebooku oraz na Twitterze. Proszę o lajkowanie i podawanie dalej naszych wpisów - w ten sposób możemy zrobić dla Ciebie więcej.


W ten sposób Beata Szydło przesuwa się na pozycje Anny Zalewskiej, która straciła mandat zaufania społecznego i nie mogła prowadzić negocjacji. To wielka porażka całej formacji, ten kompletny brak empatii spowoduje bowiem dalszy odpływ głosów od PiS. Bo teraz do kilkuset tysięcy nauczycieli, nieustannie atakowanych przez polityków PiS, dołączą rodzice, którzy mają dosyć chaosu w szkole.