Nawet prawica potępia Karnowskich. Warzecha: Pozostaje liczyć na przytomność czytelników

Kto kazał zdekonspirować polskich szpiegów?

Tygodnik braci Karnowskich opisując „aferę” z udziałem oficerów Agencji Wywiadu zdekonspirował polskich szpiegów i dane rzekomej spółki przykrycia. Sytuację zdążyli potępić byli oficerowie AW jak i dziennikarze, wskazując, że Karnowscy narazili życie osób, związanych ze wskazaną spółką, którzy przebywają poza granicami Polski. Teraz do sprawy odniósł się były dziennikarz tygodnika braci Karnowskich Łukasz Warzecha.

Reklamy


Chcesz czytać  więcej wewnętrznych informacji ze świata polityki i mediów? Prosimy o obserwowanie naszego profilu na Facebooku oraz na Twitterze. Proszę o lajkowanie i podawanie dalej naszych wpisów - w ten sposób możemy zrobić dla Ciebie więcej.


– W jednym z tygodników pojawił się tekst dziennikarzy, nazywających się śledczymi. Tekst ujawnia domniemany przekręt z udziałem byłego oficera jednej ze służb. Sugeruje też – choć sprytnie, bez stwierdzenia wprost – że współudziałowcami tego przekrętu były znane osoby, często pojawiające się w mediach jako komentatorzy. Tak się składa, zapewne przypadkowo, że wymieniono akurat medium skonfliktowane z redakcją autorów tekstu. Co ciekawe, jednej z tych osób dano w tekście głos, a drugiej – nie. Nie bardzo wiadomo, dlaczego – zauważył Warzecha na łamach portalu Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich.

Warzecha nie wymienił tytułu publikacji ani nazwisk autorów z tygodnika braci Karnowskich – jak stwierdził, nie chce reklamować konkretnego tekstu, „ponieważ nie jest on tego wart”.

– Akta czy innego rodzaju „gotowiec” można by właściwie dać zdolnemu stażyście do streszczenia, no i ewentualnie do konsultacji prawnikowi, żeby w tekście nie było punktu zaczepienia dla pozwu. Nie ma samodzielnego wynajdywania tematu, nie ma weryfikacji tego, co jest w papierach, często nie ma wypowiedzi zainteresowanych (podobnie jak we wspomnianym na początku tekście). Bo przecież nie o to chodzi – tekst nie powstaje w interesie publicznym, ale w interesie jakiejś frakcji, siły politycznej, biznesmena, konkretnej osoby. (…) Pozostaje liczyć na przytomność pozostałych widzów czy czytelników. Na to, że będą umieli odróżnić rzetelnie przygotowany materiał, w którym daje się możliwość odniesienia się do zarzutów wszystkim stronom, od materiału, będącego kopią akt tego czy innego śledztwa. – podsumowuje powstawanie „śledczych” tekstów Warzecha.

Źródło: Stowarzyszenie Dziennikarzy Polskich