Dramat mieszkańców i samorządów wiejskich. Ich pieniądze są zabierane na nieudane reformy PiS a nie ma na chodniki, drogi i szkoły.

Mieszkańcy małych miejscowości są wściekli! Z powodu wprowadzonych za czasów PiS zmian w systemie edukacji jest duża szansa, że zabraknie pieniędzy na drogi, chodniki i remonty oraz inwestycje. Rząd przerzucił bowiem część wydatków związanych z oświatą na samorządy a jednocześnie nie zwiększył tak zwanej subwencji oświatowej.

Bardzo dużą część wydatków samorządu stanowią pensje nauczycieli. Dlatego, że pieniądze przekazywane przez MEN nie starczają nawet na to. Mówimy o ogromnych, milionowych środkach. A pisowski rząd i parlament beztrosko dodaje kolejne obciążenia samorządom, te z kolei muszą odbierać pieniądze swoich mieszkańców, przeznaczone na ważne lokalne inwestycje i dawać je na zadania rządowe. Niedługo wójtowie i burmistrzowie będą chyba publikować przewodniki po swoich miejscowościach, pokazujące czego się nie udało zrobić za rządów PiS:

Reklamy


Chcesz czytać  więcej wewnętrznych informacji ze świata polityki i mediów? Prosimy o obserwowanie naszego profilu na Facebooku oraz na Twitterze. Proszę o lajkowanie i podawanie dalej naszych wpisów - w ten sposób możemy zrobić dla Ciebie więcej.


„Tu miała powstać nowa droga i z nowoczesnym oświetleniem LED. Niestety pieniądze na to przeznaczone byliśmy zmuszeni wydać na nieudaną reformę Anny Zalewskiej” – mógłby głosić podpis.

Subwencja oświatowa, czyli dopłata na jednego ucznia wysyłana z MEN, też w wielu gminach dziwnym trafem zmalała a wzór na jej obliczenie robi się coraz bardziej skomplikowany. Dlaczego?

Wiejska edukacja po likwidacji gimnazjów ma bardzo pod górkę. A przecież pensje i budynki to nie wszystkie wydatki. Mało kto na przykład wie że jedną z większych pozycji w budżecie są między innymi dojazdy dzieci do szkół. Na to również nie ma pieniędzy centralnych a dzieci na wsi muszą do szkoły być dowożone nieraz i kilkanaście kilometrów w jedną stronę. W jednej z małych gmin w kujawsko-pomorskim, która ma niecałe 20 milionów rocznego budżetu, zadania związane z dowożeniem dzieci pochłaniają aż pół miliona złotych. Pieniądze są też potrzebne na stołówki – bo dzieci spędzają w szkole cały dzień. Rząd ma kolejne pomysły co jeszcze powinien sfinansować samorząd. Ale gminy nie mają tych pieniędzy.

I tak odbiera się szanse na rozwój małych wsi i miejscowości. Kolejne stracone lata, kolejne stracone pokolenia. Samorządowcy mają świadomość tych problemów i zaczynają pozywać rząd, licząc na to, że sądy staną po stronie mieszkańców. Bo w końcu to wszystko robi się dla nich.