Na Podkarpaciu, gdzie od wielu lat w samorządzie rządzi PiS, przez 13 lat funkcjonowały agencje towarzyskie, prowadzone przez Ukraińców, którzy mieli też handlować ludźmi. To tam rzekomo nagrano marszałka Sejmu, gdy miał uprawiać seks z nieletnią Ukrainką. Teraz Rzeczpospolita informuje, że w czasie kiedy handlowano tam kobietami, prowadzący domy publiczne otrzymali obywatelstwo prawdopodobnie z rąk prezydenta Kaczyńskiego. Ciężko w to uwierzyć, ale wygląda na to, że służby, które powinny chronić państwo nie zadziałały. Czy z powodu szantażu taśmami? – zastanawiają się dziennikarze.
"Rzeczpospolita" w poniedziałek, 29 kwietnia 2019 #tomorrowspaperstoday pic.twitter.com/c3WuQbaEkt
— Rzeczpospolita (@rzeczpospolita) April 28, 2019
Przypomnijmy: taśmy z marszałkiem oraz innymi nagranymi osobami miały być wywożone wraz z pieniędzmi na Ukrainę. Dlatego w sprawie powstało wiele pytań. Kto jest ich dysponentem? Kto i do czego używał tych nagrań? Możliwość szantażowania i wpływania na polityków jest niezwykle kusząca dla każdego obcego państwa.
Skoro do 2009 roku byli na karcie pobytowej, a później nadal działali, to znaczy, że w 2009 otrzymali już obywatelstwo. Proste? Tym bardziej, że dziś Kancelaria Dudy nie chce odpowiedzieć. Gdyby to był Kwaśniewski albo Komorowski, to już by Holecka to ogłosiła wraz z Karnowskimi
— Czesław Gawłowski (@czegie1) April 28, 2019
Śledztwo w tej sprawie jest ściśle tajne. Co ciekawe, Kancelaria Prezydenta i sam prezydent Duda nabrali w tej sprawie wody w usta i nie odpowiedzieli na pytania dziennikarzy. Być może dlatego, że w sprawie pojawia się Lech Kaczyński. Wygląda jednak na to, że mamy do czynienia z kolejną odsłoną potężnej afery, w której mieszają się podejrzane interesy, działania służb i zagraniczne mocarstwa.
Źródło: Rzeczpospolita