PiS przyznało się do kłamstw w sprawie ustawy 447. Teraz Kaczyński zrzuca winę… na opozycję

Źródło: Twitter

Panika i strach.

PiS i jego media przez miesiące przekonywały, że sprawa ustawy 447 nie istnieje i służy jedynie rosyjskiej propagandzie. Teraz, na trzy dni przed ciszą wyborczą, okazuje się, że problem istnieje… a według PiS zagrożeniem jest opozycja. Zarówno prezes PiS Jarosław Kaczyński jak i rządowa telewizja atakują opozycję, że to „Koalicja Europejska spełni żydowskie żądania”.

Reklamy


Chcesz czytać  więcej wewnętrznych informacji ze świata polityki i mediów? Prosimy o obserwowanie naszego profilu na Facebooku oraz na Twitterze. Proszę o lajkowanie i podawanie dalej naszych wpisów - w ten sposób możemy zrobić dla Ciebie więcej.


– W wyborach do Parlamentu Europejskiego PiS ma poważny problem, ponieważ od prawej strony podgryzany jest przez nacjonalistów z Konfederacji Korwin, Liroy, Braun, Narodowcy zarzucających PiS uległość wobec Stanów Zjednoczonych i roszczeń żydowskich. Konferencja prasowa prezesa świadczy o tym, że problem narasta i w szeregi partii rządzącej wdziera się panika. Dlatego lider PiS zaatakował nie Konfederację, której nazwy nawet nie wymienił, ale Koalicję Europejską oraz jej kandydata Włodzimierza Cimoszewicza. W „Kropce nad i” TVN 24 miał on ponoć stwierdzić: „Mamy płacić”. W rzeczywistości jednak Włodzimierz Cimoszewicz wyraził niemal dokładnie stanowisko polskiego MSZ: odrzucił wynikające z ustawy 447 roszczenia organizacji żydowskich do majątku „martwej ręki”, czyli takiego, w którego przypadku brak spadkobierców. Stwierdził, że sposobem dochodzenia praw do własności utraconej przez obywateli polskich, także pochodzenia żydowskiego, to nie amerykańska ustawa, ale indywidualna droga sądowa w polskim sądzie – zauważył red. Paweł Wroński z „Gazety Wyborczej”.

– Za czasów PO-PSL ten problem został rozwiązany jedną rozmową między sekretarz stanu Hillary Clinton a ministrem Radosławem Sikorskim i jasno wypowiedzianym polskim „nie”. Tyle że wyrażonym w stosunku do amerykańskiego mocarstwa, nie zaś przed kamerami telewizyjnymi na Nowogrodzkiej – dodał Wroński.

Źródło: Gazeta Wyborcza