Rząd wykorzystuje powódź do kampanii? Aż siedem limuzyn w miejscu klęski żywiołowej

“Premier Morawiecki walczy z powodzią siedmioma limuzynami” napisał Sławomir Nitras, załączając zdjęcie luksusowych samochodów w strugach deszczu. Niestety one nie pomogą, pomogłaby skuteczna, prowadzona od lat polityka antypowodziowa, ale zdaje się, że na deklaracjach w 2015 roku się skończyło.

Niektórzy spekulują też, że klęska powodzi to kara boska za kłamstwa i propagandę, które od kilku lat zagościły w przestrzeni publicznej. Ale trudno w to uwierzyć – dlaczego mieliby cierpieć zwykli ludzie, podczas gdy politycy przyjeżdżają luksusowymi autami prawie na miejsce?

Reklamy


Chcesz czytać  więcej wewnętrznych informacji ze świata polityki i mediów? Prosimy o obserwowanie naszego profilu na Facebooku oraz na Twitterze. Proszę o lajkowanie i podawanie dalej naszych wpisów - w ten sposób możemy zrobić dla Ciebie więcej.


Skąd więc tyle samochodów? Jest całkiem możliwe, że członkowie rządu licznie zjechali na miejsce, by zrobić sobie zdjęcia i nagrać “setki” do kamer na tle wody, co miałoby rzekomo symbolizować ich zaangażowanie, empatię i pomoc. Ile w tym prawdy widać wyraźnie z komentarzy Polaków:

“Ekspert le he he. Jak ustąpią opady będzie się chwalił ze to dzięki jego rękami udało się usunąć wszystkie podtopienia. I jeszcze da premie i medale Szydło i Brudzińskiemu.” – napisał jeden z internautów.

“Gdybym wierzył w boga, tak jak mieszkańcy Podkarpacia, to czułbym bojaźń, że powódź to kara boska za pedofilię w podkarpackich domach publicznych oraz za głosowanie na PiS chroniące pedofili duchownych i świeckich.” – skomentował inny.

“Nie ma przypadku że przed wyborami klęski żywiołowe dotknęły Podkarpacie, Małopolskę oraz Lubelszczyznę na miejscu mieszkańców Podlasia i też bym miał się na baczności. A tak poważnie to bardzo współczuję poszkodowanym” – czytamy w kolejnym komentarzu.