Tajemnice Małgorzaty Wassermann. O czym milczy raport PiS w sprawie afery Amber Gold?

Czego nie dowiemy się z raportu Małgorzaty Wassermann?

  1. Czy Marcin P. działał sam czy ktoś za nim stał?

Fundamentalne pytanie, które przez prawie dwa i pół roku prac Komisji zaprzątało uwagę jej członków, obserwatorów i opinii publicznej. Nie udało się Komisji uzyskać potwierdzenia, iż ktoś stał za Marcinem P. Dlaczego to ma ogromne znaczenie dla oceny działania organów ściągania. Mianowicie, jeśliby było tak, że za Marcinem P. ktoś stał, że był on częścią zorganizowanej grupy przestępczej (ulubiony slogan / zwrot większości członków Komisji), to znaczy, że powinna była się nim zająć wyspecjalizowana służba przeciwdziałająca przestępczości zorganizowanej, służba, która jest w stanie odebrać każdej innej jednostce Policji czy też innej służbie dowolne postepowanie o ile w grę wchodzi zagrożenie działalnością zorganizowanej przestępczości – a mianowicie Centralne Biuro Śledcze. W sprawie AG CBŚ nie podjął aż do czerwca 2012 roku (a przypomnijmy że związane z AG linie lotnicze OLT upadły z końcem lipca 2012 roku, a sam AG przestał wypłacać środki w połowie lipca 2012 roku) żadnej działalności. Czyżby zatem pod nosem CBŚ w Gdańsku działała potężna zorganizowana grupa przestępcza (jak sprawę chcieliby widzieć wszyscy krytycy działalności organów ścigania z lat 2009-2012) czy może jednak nie było żadnej formy organizacji i za AG stał Marcin P. z żoną?

Reklamy


Chcesz czytać  więcej wewnętrznych informacji ze świata polityki i mediów? Prosimy o obserwowanie naszego profilu na Facebooku oraz na Twitterze. Proszę o lajkowanie i podawanie dalej naszych wpisów - w ten sposób możemy zrobić dla Ciebie więcej.


  1. Dlaczego Komenda Miejska Policji w Gdańsku działa tak opieszale i czemu Komisja nie zgłębiła tego wątku?

Poza przesłuchaniem na samym początku funkcjonariuszki KMP Policji w Gdańsku Katarzyny Tomaszewskiej-Szyrajew, która zajmowała się sprawą AG od kwietnia 2010 roku do czerwca 2012 roku (2 lata i 2 miesiące) zupełnie pominięty został wątek nadzoru nad pracą tejże funkcjonariuszki przez „starszych kolegów” z KMP. Zamiast tego Komisja od razu przeskoczyła na poziom Komendy Wojewódzkiej Policji, funkcjonariuszy ABW oraz innych wysoko postawionych funkcjonariuszy organów ścigania. Przypomnijmy część z zeznań Katarzyny Tomaszewskiej-Szyrajew z samego początku prac Komisji

„Sygnalizowałam moim przełożonym oczywiście, jak wygląda kontakt, czego sprawa dotyczy i sygnalizowałam te problemy wielokrotnie.”,

„chyba pierwszy raz korzystałam z pomocy biegłego rewidenta i prosiłam o jakiś kontakt do tego typu biegłych od starszych kolegów z pracy”

Pytana zaś o brak przeszukania skrzynek zdeponowanych w Banku BGŻ S.A. „ja sama dopytywałam starszych kolegów, ale też się okazywało, że nikt tego nie robił, więc dzwoniłam do banku, próbowałam się dowiedzieć.”,

„ja nie akceptowałam tego, dlatego zgłaszałam te problemy swoim przełożonym”.

Co więcej, funkcjonariuszka ta wskazała swoich dwóch naczelników panów Waltera i Fotę. Nie byli oni przesłuchani przez Komisję.

Bez wątpienia słusznie Komisja napiętnowała pracę dwojga funkcjonariuszy Komendy Wojewódzkiej Policji Anny F.-N. oraz Macieja Z., którym w związku z zaniechaniami w sprawie AG przedstawiono już zarzuty prokuratorskie (informacja przekazana publicznie przez Przewodniczącą). Jednak czy nie jest tak, że bierność i nieudolność całej trójmiejskiej Policji została wytłumaczona zaniedbaniami dwojga policjantów z KWP?

  1. Jaka była skala działalności AG? Czy ktoś naprawdę zarobił na AG?

Znów niepopularna teza, gdyż medialnie świetnie sprzedaje się afera rozmiarów kilkuset milionów (lub nawet idąca w miliardy jak czasem zdarzało się niektórym członkom komisji mówić), kilkudziesięciu tysięcy pokrzywdzonych, etc. Straty poniesione przez 12.187 klientów wynoszą 584 mln zł (bez należnych im odsetek) nie jak podają media 850,6 mln zł – ze względu na wypłacenie części klientów (2794 osoby) lokat na kwotę 291 mln zł. Zatem 2794 osoby zarobiły, podkreślmy to – zarobiły na Amber Gold, gdyż nawet jeśli wypłacali oni środki przed okresem upływu „lokaty” to otrzymywały około 1/5 należnych im odsetek. AG był ruletką – 12.128 osób traci, 2794 osoby zyskują, a przy tym dobrze żyją inicjatorzy piramidy przez kilka lat. Jak w klasycznej piramidzie finansowej.

  1. Czy kiedykolwiek było w AG złoto? A jeśli nie wydano pieniędzy na metale szlachetne, to na co?

NIE. Środki klientów miały być inwestowane w złoto, srebro, platynę. Na zakup metali szlachetnych przeznaczono jedynie 10 mln zł (i to tylko w okresie od grudnia 2009 do lipca 2011 roku).

AG Przeznaczał ogromne środki na bieżące funkcjonowanie (138 mln zł) – w tym między innymi, 55 mln zł na reklamę (z czego 45 mln ulokowane w dwóch agencjach reklamowych), blisko 22 mln zł na wynagrodzenia pracowników (bez Państwa P.). Dwoje organizatorów tego procederu – Marcin i Katarzyna P. – przez 3 lata wypłaciło sobie co najmniej 18,8 mln zł.

Znów niepopularna teza – strona 13 Opinii Ernst and Young z 30 grudnia 2013 roku dotyczącej działalności AG.

Do AG w formie przelewów od klientów wpłynęło 716,6 mln zł, a w kasach przyjęto 134,2 mln zł. Czyli razem 850,8 mln zł. Natomiast na wypłaty dla klientów (tych którym udało się wycofać środki przed niewypłacalnością AG) przeznaczono 291 mln zł (33,8% wszystkich zgromadzonych przez AG środków), 298 mln zł przeznaczono na działalność lotniczą (35,1%), zakup metali szlachetnych to 10 mln zł (1,1%), 73 mln zł to zakupy nieruchomości (8,5%), 29,2 mln zł (3,4%) to udzielone pożyczki, 3,2 (0,4%) mln zł to udzielone darowizny, a 18,8 mln zł (2,1%) to wypłacone wynagrodzenia dla Rodziny P. Bieżące zaś funkcjonowanie to 138 mln zł (16,2%).

I nie ma tam nic więcej, naprawdę bilans się zgadza.

  1. Czy AG zagrażał podstawom ekonomicznym Państwa?

Szczególnie istotne jest odpowiedź na to pytanie, gdyż determinuje ona to czy ABW miała czy też nie miała obowiązku zajmować się AG.

Co więcej, zgodnie z podpisanym w dniu 22 lipca 2008 roku Porozumieniem Szefa Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego oraz Komisji Nadzoru Finansowego w sprawie współpracy w zakresie reprezentowania, zapobiegania oraz zwalczania przestępczości oraz zagrożeń występujących na rynku finansowym, KNF wraz ze swoimi kluczowymi dyrektorami posiadającymi stosowne upoważnienia miało możliwość poinformowania ABW wprost o jakimś zagrożeniu. Tego nie uczyniono. Czy słusznie?

W ocenie zarówno Jarosława Kluzy, współtwórcy i pierwszego Szefa KNF, b. Ministra Finansów w rządzie Jarosława Kaczyńskiego oraz jego następcy Andrzeja Jakubiaka, urzędnicy KNF postąpili słusznie, gdyż gdyby w każdej sprawie w której podejrzewali przestępstwo pomijali drogę służbową (zawiadomienie do właściwej prokuratury) tylko od razy wołali na pomoc ABW to wprowadzaliby chaos w działalności obu instytucji.

Porównajmy, w momencie zmiany Szefa KNF w październiku 2011 roku instytucja ta sprawowała nadzór nad blisko 900 podmiotami (bankami, towarzystwami ubezpieczeniowymi, domami maklerskimi, TFI, GPW, KDPW, agentami transferowymi, etc.) dysponującymi środkami rzędu 2.000.000.000.000 zł (2 biliony złotych), podczas gdy AG w całej swojej działalności ściągnęła 850.000.000 zł (850 milionów złotych) depozytów zostawiając po sobie dług w stosunku do oszukanych deponentów rzędu 580.000.000 zł (580 milionów złotych). Zatem AG w odniesieniu do całości rynku nadzorowanego przez KNF stanowiło ok. 0,03%. Czy zatem można tak łatwo stawiać (polityczne na razie) zarzuty szefom KNF, że w obliczu szalejącego kryzysu bankowego i gospodarczego grożącego rozpadem Unii Europejskiej wymknęła im się firma-oszust wielkości 3 promili rynku?

Jest to niepopularna teza, ale AG nie zagrażał ani stabilności polskiego systemu bankowego, ani podstawowym interesom ekonomicznym państwa. Skala działalności oraz długów SKOK-ów to kilka miliardów złotych, czyli Amber Gold razy 8, 9 lub 10.

  1. Lech Wałęsa, Dominikanie i gdański ogród zoologiczny.

Kolejna niepopularna teza jest taka, że pieniądze przekazane w formie darowizn przez AG na rzecz gdańskiego ogrodu zoologicznego, gdańskiego klasztoru dominikanów oraz firmy Akson Studio, producenta filmu o Lechu Wałęsie były – z punktu widzenia osób poszkodowanych przez AG – najlepiej wydanymi pieniędzmi, gdyż w całości, w 100% środki te wróciły do syndyka masy upadłości, które środki te przekaże poszkodowanym. Oddajmy tu głos syndykowi Józefowi Dębińskiemu:

I tutaj chcę też podkreślić, że w czasie, kiedy przyszedłem do spółki, było w kasie 600 zł, więc z tych 600 zł musiałem prowadzić to postępowanie upadłościowe. (…) zwróciłem się do zakonu dominikanów. Wchodząc do przeora zakonu dominikanów w Gdańsku ksiądz przeor powiedział do mnie: czekałem na pana, panie syndyku, ale proszę mi dać jeszcze 7 dni, abym te pieniądze zebrał i mógł panu zwrócić.

Również na podstawie wezwania do zapłaty, pojechałem do urzędu miejskiego, do skarbnik i wręczyłem jej, aby odzyskać 1 mln 500 przeznaczone na ZOO. Te pieniądze też po tym wezwaniu zostały mi zwrócone.

W Exon Studio w Warszawie była kwota 3 mln plus VAT – 3 mln 650. Jeździłem kilkakrotnie, aby te pieniądze odzyskać. One też te pieniądze wpłynęły na masy upadłości.

To były pierwsze środki, z których można było prowadzić postępowanie upadłościowe.

Zatem dla poszkodowanych Syndyk odzyskał 6,8 mln zł. I były to najbezpieczniej wydane przez AG pieniądze.

Nie można ustrzec się przed konstatacją, że niektórzy członkowie Komisji szczególnie w mediach starali się tak skonstruować wypowiedź, aby w jednym zdaniu wystąpił Marcin P., Lech Wałęsa, gdańskie zoo, prezydent Gdańska Paweł Adamowicz oraz Dominikanie, uznawani w hierarchii kościelnej za liberałów.

  1. Czy na polskim niebie latały samoloty bez ubezpieczenia?

Na szczęście samoloty należące do pogrążonych w tarapatach linii lotniczych Jet Air Sp.z o.o. oraz Yes Airways S.A., które to dwie linie lotnicze zostały przejęte przez AG i funkcjonowały pod nazwą OLT Express Regional Sp. z o.o. oraz OLT Express Poland S.A. nie spowodowały żadnego incydentu lotniczego. Jednak wobec bezspornych zaniedbań w Urzędzie Lotnictwa Cywilnego dotyczących między innymi formalno-prawnych aspektów przyznawania koncesji tym liniom lotniczym (np. Jet Air Sp.z o.o. wbrew Rozporządzeniu 1008/2008 nigdy nie przedstawiło w ULC sprawozdania finansowego zbadanego przez biegłego rewidenta, zaś urzędnicy ULC nie zauważyli faktu, że w Zarządzie linii lotniczych OLT zasiadała – znów wbrew Rozporządzeniu 1008/2008 – wielokrotnie skazana osoba Marcin P.) wytoczony został argument, iż ULC dopuścił do lotów na polskim niebie nieubezpieczone samoloty i to byłby skandal nad skandale gdyby okazał się prawdą.

Przewodnicząca MW w dniu 9 maja 2017 roku „Problemem było, do którego sobie dojdziemy za chwilę, niezweryfikowanie i nieposiadanie ubezpieczenia dla samolotów, które leciały.”

Przewodnicząca MW Czy pan pamięta, po pierwsze, ten fakt, że był ten problem w urzędzie, że samoloty nie posiadają (a przynajmniej wy nie posiadacie) kopii polis ubezpieczeniowych?

Świadek Albert Ortyl:

Nie.

Przewodnicząca poseł Małgorzata Wassermann (PiS):

Proszę pana, czy pamięta pan, aby zetknął się pan z tym, że samoloty OLT nie posiadają ubezpieczenia w wymaganym zakresie?

Świadek Albert Ortyl:

Nie pamiętam przypadku, żeby inspektorzy stwierdzili, że na pokładzie nie ma ubezpieczenia.

  1. Czy Agencja Wywiadu „prała pieniądze” w AG?

W dniu 18 września 2012 roku interpelację poselską złożył poseł PiS p. Tomasz Kaczmarek (szerzej znany jako Agent Tomek). W swej interpelacji oraz zawiadomieniu do prokuratury wskazywał, iż posiada wiedzę, że ze swego funduszu operacyjnego Agencja Wywiadu „zainwestowała” 2 mln zł w Amber Gold. Nie rozstrzygając o prawdziwości tego zarzutu należy stwierdzić, iż Komisja nie przesłuchała p. Tomasza Kaczmarka, ani nie zgłębiła wątku ewentualnego inwestowania przez służby specjalne środków z funduszy operacyjnych. A szkoda.

  1. Czy Amber Gold to afera wyłącznie rządów PO-PSL?

Szczególnie za wątek lotniczy nie można obciążać wyłącznie rządów PO-PSL: Osoby powołane przez PiS, które w trakcie funkcjonowania AG były odpowiedzialne za pracę instytucji państwowych: Grzegorz Kruszyński (2006-2012), Prezes Urzędu Lotnictwa Cywilnego powołany na wniosek Jerzego Polaczka (PiS – Min Trans) przez Kazimierza Marcinkiewicza, Tomasz Kądziołka, Wiceprezes Urzędu Lotnictwa Cywilnego powołany przez Jerzego Polaczka (2006-2012), Zbigniew Mączka, Wiceprezes Urzędu Lotnictwa Cywilnego powołany przez Jerzego Polaczka (2006-2012).

Jeśli do tego dodamy Sławomira Kluzę, Przewodniczący Komisji Nadzoru Finansowego (2006-2011), powołany przez Jarosława Kaczyńskiego, a wcześniej Minister Finansów w rządzie Jarosława Kaczyńskiego to otrzymujemy potężny zespół najwyższych urzędników państwowych, za którymi nie stała koalicja PO-PSL. Przypomnijmy nawet, że wobec potężnej afery w ULC z sierpnia 2009 roku (czyli operacji w całości przeprowadzonej przez CBA pod wodzą Mariusza Kamińskiego) w sprawie fałszowania wyników egzaminów na pilota i akcji CBA zakończonej aresztowaniami, Premier RP Donald Tusk – pomimo posiadania merytorycznych argumentów nie zdecydował się na żadne zmiany w kierownictwie ULC… A szkoda.

Donald Tusk na przesłuchaniu w dniu 5 listopada 2018 roku: „Tak, że nawet wtedy bardzo krytykowany przez, także moich zwolenników, stałem na stanowisku, że urzędnicy powołani przez moich poprzedników, jeśli ich kadencja celowo jest dłuższa niż kadencja parlamentarna, powinni pozostać na swoim stanowisku. Ja wiem, że dzisiaj to brzmi jak fantasmagoria, że to w ogóle niektórym by do głowy nie przyszło, że ktoś może zdobyć władzę i uszanować miejsca urzędników z poprzedniej ekipy, ale za moich czasów to było możliwe”.

  1. Czy można taki sam cel osiągnąć, ale w bardziej kulturalny sposób?

Zrozumiałe są zgrzyty podczas prac Komisji, gdy przykładowo niedawni posłowie opozycji mogą wejść w rolę śledczych i przepytywać swoich politycznych oponentów, niedawnych Ministrów czy Premierów. Jednak czy w przypadku spokojnych, merytorycznych świadków wolno się zachowywać jak przykładowo w dniu 10 maja 2017 roku pos. Suski:

Przewodnicząca MW: […] kontrola wykazała, że stan był wszędzie taki sam, czyli beznadziejny.

Więc dlatego pan przewodniczący pytał, czy pan może wykazać się chociaż jedną dziedziną, w której byłaby ocena pozytywna… już nie mówiąc o tym, że byłaby dobra.

Świadek Tomasz Kądziołka:

Ocena pozytywna, pani poseł, jest w Europejskiej Agencji Bezpieczeństwa Lotniczego, gdzie urząd w tym okresie, kiedy ja kierowałem…

Poseł Marek Suski (PiS):

Tak, pytam o firmy lotnicze przewozowe. A pan mi opowiada o warsztatach, może terapii zajęciowej – no, a może pan tam powinien się, po prostu, udać.

Takie robienie sobie żartów z warsztatów terapii zajęciowej nie przystoi żadnemu kulturalnemu człowiekowi. Bo o naszym człowieczeństwie świadczy to jak traktujemy tych gorzej potraktowanych przez los, a jak widać pos. Suski robi sobie żarciki z warsztatów i terapii, która pozwala osobom niepełnosprawnym na ogólne usprawnianie, rozwijanie umiejętności wykonywania czynności życia codziennego, przygotowanie do życia w środowisku społecznym w szczególności poprzez rozwój umiejętności planowania i komunikowania się, dokonywania wyborów, decydowania o swoich sprawach, rozwijanie podstawowych oraz specjalistycznych umiejętności zawodowych, umożliwiających późniejsze podjęcie pracy zawodowej w zakładzie aktywności zawodowej lub innej pracy zarobkowej bądź szkolenia zawodowego.

Źródło: Magazyn „Służy Specjalne Bez Cenzury”