Wstrząsający list żony zmarłego mężczyzny, który osierocił 4 dzieci!

“16. marca mąż dostał gorączki i pozostałe objawy grypowe, zadzwonił do lekarza rodzinnego, który przepisał mu antybiotyki. Wysoka gorączka utrzymywała się przez około 5 dni oraz do tego z dnia na dzień duszności. W piątek wykonałam telefon do sanepidu w Lesznie, w którym przeprowadzono ze mną wywiad Covid19 tj:

Reklamy


Chcesz czytać  więcej wewnętrznych informacji ze świata polityki i mediów? Prosimy o obserwowanie naszego profilu na Facebooku oraz na Twitterze. Proszę o lajkowanie i podawanie dalej naszych wpisów - w ten sposób możemy zrobić dla Ciebie więcej.


Czy mąż wrócił z zagranicy? – Nie

Czy miał kontakt z osobą z zagranicy ? – Nie

Czy miał kontakt z osobą chorą lub na kwarantannie? – Nie

Dodatkowo poinformowałam, że był przedstawicielem handlowym i do końca nie wiem, z kim miał kontakt. Pani z sanepidu odpowiedziała na to, że kontaktowała się z ludźmi tak jak każdy z nas i skoro wywiad Covid19 jest ujemny to poleciła kontakt z lekarzem rodzinnym.

Zadzwoniłam więc do lekarza rodzinnego, który także przeprowadził wyżej wymieniony wywiad i uzyskał ode mnie informacje na temat rodzaju pracy męża i mimo wszystko zadysponował karetkę do transportu męża do szpitala zakaźnego w Poznaniu. Czekając na karetkę otrzymałam telefon do dyspozytorni z pytaniem czy jesteśmy na kwarantannie. Moja odpowiedź brzmiała: nie. Wtedy pani dyspozytor zaproponowała dojazd własnym transportem ponieważ oni nie dysponują wolnym sprzętem. Mąż zadecydował, że sam nie jest w stanie prowadzić samochodu, a nie chce mnie narażać na kontakt ze szpitalem zakaźnym po chemioterapii, którą przeszłam 4 miesiące temu, więc pozostaliśmy przez weekend w domu.

Przez weekend inhalacje, które robił mąż, znacznie mu pomogły i jego stan uległ poprawie. Kolejne nagłe pogorszenie przyszło pomiędzy piątkiem a sobotą. Rano w sobotę nie mogąc dodzwonić się do lekarza rodzinnego zadzwoniłam na 112 informując o stanie męża i przebiegu choroby. Zostałam przełączona na pogotowie gdzie po przekazaniu tej całej historii otrzymałam nr telefonu pod który mam zadzwonić do sanepidu.

Z sanepidu przekierowano mnie na wieczorynkę ponieważ wg uzyskanych informacji sanepid nie dysponuje karetkami. Na wieczorynce lekarz kolejny raz przeprowadził cały wywiad w tym wywiad covid19 i również rozmawiał z mężem. I ponownie kazał dzwonić na 112 . Na 112 poinformowałam o całej ścieżce telefonów, które przeszłam i dyspozytor postanowił zadysponować pogotowie. Pogotowie przyjechało ok. godzin południowych. Ratownicy ubrani w kombinezony i maski przybyli na miejsce bez lekarza. Pani ratownik zaczęła od przeprowadzenia wywiadu Covid19:

Czy mąż wrócił z zagranicy? – Nie

Czy miał kontakt z osobą z zagranicy ? – Nie

Czy miał kontakt z osobą chorą lub na kwarantannie? – Nie

+ informacja o pracy męża jako handlowca.

Po osłuchaniu pacjenta i konsultacjach telefonicznych z sanepidem oraz z lekarzem SOR zdecydowano o pozostawieniu pacjenta w domu. Podano leki dożylne i uzgodniono z lekarzem wieczorynki przepisanie kolejnych antybiotyków do podawania w domu. W trakcie zostaliśmy poinformowani przez panią ratownik że nieuzasadnione wezwanie karetki takie jak to jest zagrożone odpowiednimi paragrafami i wskazała, że w tej sytuacji którą tu zastała, sami powinniśmy jechać na wieczorynkę.

Po podaniu przepisanych antybiotyków mąż nie odczuł poprawy i znów zgodnie z zaleceniami ratowników w poniedziałek skontaktowałam się z lekarzem rodzinnym, który zdecydował o karetce transportowej do szpitala zakaźnego w Poznaniu. Karetka przyjechała na miejsce i podczas przygotowywania męża do transportu Pani ratownik po konsultacjach postanowiła wezwać kolejną ponieważ uznała, że mąż jest już w tak ciężkim stanie, że dla jego bezpieczeństwa transport powinien się odbyć karetką pogotowia, a nie karetką transportową nie wyposażoną w żadne urządzenia wspomagające oddychanie. Czekając na tą drugą karetkę nagle u męża nastąpiło zatrzymanie akcji serca, podjęto reanimację, po kilku minutach przyjechała wezwana do transportu karetka pogotowia, która posiadała odpowiedni sprzęt do reanimacji, ale ta nie odniosła skutku. Mąż zmarł.

Zaczęło się kolejne zamieszanie. Wezwano lekarza rodzinnego do stwierdzenia zgonu, policję i prokuratora, który nigdy tu nie dotarł. Lekarz stwierdził zgon i przekazał kartę zgonu policji. Przekazał nam informację, że pacjent kwalifikuje się do sekcji zwłok aby ustalić przyczynę zgonu. Jednak sekcje zwłok w takim przypadku zleca prokurator.

Z kolei policjanci przekazali informację, że oni tylko czekają na sanepid, który zarządzi kwarantannę i że nie ma podstaw do prokuratorskiej sekcji zwłok ponieważ nie jest to sprawa kryminalna. Z kolei w międzyczasie zadzwonił dyrektor leszczyńskiego sanepidu z kondolencjami i informacją, że udało mu się załatwić testy dla mnie i moich dzieci. Telefon odebrała moja siostra, która razem ze mną była w domu. Na jej pytanie dlaczego te testy są tylko dla żony zmarłego i jego dzieci, a nie dla wszystkich członków rodziny , która miała kontakt odpowiedział, że załatwienie tych czterech testów i tak było trudne i zrobił to tylko z własnej dobrej woli. Na pytanie co z testami zmarłego odpowiedział, że skoro nie żyje to ewentualne wirusy również i w takim wypadku testów się już nie robi. Przekazał tym samym informację, że za ok. 40 min przyjedzie karetka z testami i abym wraz z dziećmi była w domu. W tym samym domu, w którym cały czas leżało ciało mojego męża, a dzieci w tym czasie były obok w domu moich rodziców. Na pytanie czy jest to bezpieczne przyprowadzać tu dzieci do badania odpowiedział jak najbardziej tak, ponieważ wykluczył on zgon z przyczyn Covid19 i spokojnie dzieci są bezpieczne. Po kilku minutach okazało się, że jednak karetka z testami nie dojedzie i będzie jutro rano. Dyrektor sanepidu okazał mi również pomoc i wsparcie w wyjaśnieniu przyczyny czekającej przed domem policji, która niepotrzebnie czekała na sanepid bo on nie miał tu przyjechać gdyż nie był to zgon z powodu Covid19. Pana bardzo ujął nasz problem z sekcją zwłok, której szpital nie chciał wykonać i dzięki niemu udało się przewieść ciało do przyszpitalnej chłodni gdzie miało czekać na sekcję zwłok, którą on osobiście miał zlecić. Powiedział, że ma do tego odpowiednie uprawnienia i że nie mamy się o to już martwić. Udało się w końcu zakończyć wszystkie formalności. Ciało męża zostało zabrane przez zakład pogrzebowy ok. 20.30. A zgon nastąpił o 15.15.

Kolejnego dnia w godzinach rannych przyjechała karetka z testami, które zostały wykonane mi i moim dzieciom. Telefon pana z sanepidu do siostry był już bardzo oficjalny i poinformował nas, że jedyne co może zlecić to pobranie wymazu do badania na Covid 19 bo wirusy mogą ale nie muszą żyć (to nowy wirus i niewiele o nim wiedzą) jednak co do sekcji zwłok to nie ma już takich uprawnień i mamy to załatwić we własnym zakresie. Zgodnie z jego decyzją nikt z nas nie został objęty kwarantanną. Ze szpitala mamy informację, że sekcja zwłok zostanie wykonana tylko jeśli wynik wymazu wyjdzie ujemny.

Mąż był zdrowy, bez żadnych chorób przewlekłych, bez nałogów dbający o dietę i sport. Osierocił 4 dzieci.” – napisała w liście do mediów żona zmarłego.

źródło: WTK.pl