Okazuje się, że polskie państwo nie potrafi upilnować nawet naszych danych a państwo PiS pod tym względem przypomina durszlak. Do internetu wyciekły bowiem bardzo wrażliwe dane – chodzi o osoby objęte kwarantanną. Sytuacja miała miejsce w Gnieźnie, ale procedury ochrony tych informacji są takie same w całym kraju, dlatego nie wiadomo, czy nie miało to miejsca także gdzie indziej.
Najpierw potężny wyciek danych w szkole sądownictwa i prokuratury, nadzorowanej przez Ziobro, teraz to. Dane o kwarantannie są przekazywane z Sanepidu do Straży Pożarnej, Policji, Poczcie Polskiej i częściowo opiece społecznej. Gdzie i dlaczego nastąpił przeciek?
Reklamy
Chcesz czytać więcej wewnętrznych informacji ze świata polityki i mediów? Prosimy o obserwowanie naszego profilu na Facebooku oraz na Twitterze. Proszę o lajkowanie i podawanie dalej naszych wpisów - w ten sposób możemy zrobić dla Ciebie więcej. |
Wyciek list jest bardzo niebezpieczny dla ludzi poddanych kwarantannie. Niedawno jeden z pisowskich samorządowców miał pomysł, by drzwi domów, gdzie odbywa się kwarantanna … oznaczać. Czyżby ktoś z Gniezna zainspirował się tym pomysłem?
źródło: Twitter / Wirtualna Polska