W dzisiejszej Rzeczpospolitej znalazł się dość dziwny artykuł, który mocno wybiela rząd w sprawie zakupu maseczek i lotu Antonowa. Zawarte w nim tezy o niskiej cenie przelotu, rzekomo promocyjnej, którą miał dostać KGHM, wyglądają na próbę ratowania sytuacji po oburzeniu, które wywołała cała akcja.
Tezy, które stawiają autorki, Grażyna Zawadka oraz Izabela Kacprzak, stawiają w korzystnym świetle rząd PiS. Oto krótkie zestawienie tych tez:
Chcesz czytać więcej wewnętrznych informacji ze świata polityki i mediów? Prosimy o obserwowanie naszego profilu na Facebooku oraz na Twitterze. Proszę o lajkowanie i podawanie dalej naszych wpisów - w ten sposób możemy zrobić dla Ciebie więcej. |
- KGHM ma ponad 20-letnie kontakty w Chinach, dzięki czemu kupiła deficytowy na rynkach świata sprzęt: kombinezony medyczne, przyłbice, maseczki ochronne, a wcześniej także respiratory,
- KGHM zapłacił za ten lot tylko 1,6 mln dolarów (ok. 6,5 mln zł.) a cena standardowa to 3 mln dolarów,
- Samolot od pół roku był remontowany i pierwszy lot po przestoju miała odbyć dopiero 18 kwietnia a lot dla Polski był lotem testowym,
- Cena miała niska, bo KGHM obiecał dalsze zamówienia,
- Polacy zerwali kontrakt po krytyce, firma nie wystosowała żadnych roszczeń w stosunku do KGHM za zerwanie kontraktu,
- Sprzęt spełnia normy – piszą na końcu dziennikarki.
Jednak w tej popowieści jest dużo pytań. Po pierwsze KGHM może mieć nawet 100-letnie kontakty w Chinach, ale nie powinien zamawiać tego sprzętu na polecenie premiera, bo to spółka akcyjna a nie prywatna własność Morawieckiego. Pisaliśmy o tym kilka dni temu.
Po drugie, dziennikarki piszą o tym, że Antonov 225 nie latał przed 18 marca a lot dla Polski miał być lotem testowym. Tyle, że jak widać z zestawienia lotów, dostępnego w serwisie Flightradar, wynika, że latał on też wcześniej i to na dość długich odcinkach. Lot do Polski nie był pierwszym:
Dziennikarki też piszą, że sprzęt z Chin spełnia normy. Dopiero w tekście można się doczytać, że chodzi o „jakość zgodną ze standardami UE”. Nie oznacza to jednak, że sprzęt w momencie zamówienia owe certyfikaty i normy posiadał a badanie tego post factum to kompromitacja dla zamawiającego.
I na koniec bardzo ciekawa kwestia – kim jest autorka owego tekstu. „Grażyna Zawadka to jedna z dwóch dziennikarek „Rzeczpospolitej” od lat publikująca rewelacje o działaniach prokuratury i CBA. Jej artykuły często wskazują, że Zawadka jest w bardzo dobrych relacjach z ludźmi Zbigniewa Ziobry i Mariusza Kamińskiego” czytamy na profilu List Otwarty na Facebooku….