„Drapieżca seksualny dręczył podwładnych”. Nowe fakty o homoseksualnym sędzim PiS

Polskie media zdominowała dyskusja o orientacji seksualnej Kamila Zaradkiewicza. Dziennikarz „Gazety Wyborczej”, który wywołał cały temat, powiedział, że nie można stawiać mu zarzutów o homofonię i „wyoutowanie” Zaradkiewicza.

Reklamy


Chcesz czytać  więcej wewnętrznych informacji ze świata polityki i mediów? Prosimy o obserwowanie naszego profilu na Facebooku oraz na Twitterze. Proszę o lajkowanie i podawanie dalej naszych wpisów - w ten sposób możemy zrobić dla Ciebie więcej.


– Jestem wyjątkowo wyczulony na takie kwestie, dlatego przed publikacją i wysłaniem go do redakcji dałem go przeczytać dwóm osobom z kręgu Kampanii Przeciw Homofobii. W ogóle nie dostrzegali tu kwestii jakiegoś „ouotowania” i nie mieli żadnych zastrzeżeń – komentuje. – Żyjemy w XXI wieku, w części świata aspirującej do Zachodu. Napisanie, że mężczyzna „pokłócił się z partnerem” nie powinno być w naszych czasach i w naszej kulturze żadnym problemem. Na tym polega m.in tolerancja, że piszemy o osobach LGBT, jak o normalnych członkach społeczeństwa. Są wśród nich ludzie dobrzy, źli a najczęściej tacy i tacy. Tekst o Zaradkiewiczu nie jest tekstem o geju. To jest tekst o degeneracie moralnym, którego ta władza używa do najważniejszych poruczeń, czyli rozwalenia sądownictwa w Polsce. To także tekst o mobberze, który jako drapieżca seksualny dręczył podwładnych. Ten człowiek jest dzisiaj I Prezesem Sądu Najwyższego – uważa dziennikarz „GW”.

Źródło: wirtualnemedia.pl