Hieny od brudnej kampanii w sztabie Dudy. Tak zginęła ofiara afery reprywatyzacyjnej [Wideo]

Zatajona śmierć i PR-owcy Dudy

Reklamy


Chcesz czytać  więcej wewnętrznych informacji ze świata polityki i mediów? Prosimy o obserwowanie naszego profilu na Facebooku oraz na Twitterze. Proszę o lajkowanie i podawanie dalej naszych wpisów - w ten sposób możemy zrobić dla Ciebie więcej.


3 października 2018 r. na planie kręconego przez PiS spotu wyborczego zmarła Anna Kryńska, działaczka upominająca się o prawa osób pokrzywdzonych reprywatyzacją. Wzmianki na temat tego zdarzenia pojawiały się w mediach, jednak prawdę o tym, co wydarzyło się tamtego dnia, jak dotąd skrzętnie skrywano.

To był czas, gdy kampania przed wyborami samorządowymi wchodziła już w decydującą fazę. PR-owcy i politycy związani z PiS oraz Patrykiem Jakim od początku byli przekonani, że wiodącym tematem kampanii w Warszawie powinna być reprywatyzacja. W ostatnich tygodniach przed głosowaniem zamierzali wypuścić spot ukazujący dramat ludzi wyrzucanych z mieszkań przez tzw. czyścicieli kamienic.

Ich udział w nagraniu załatwić miała Katarzyna Matuszewska. To dziennikarka TVP Info, która współpracowała z PiS. O pomoc zwrócił się do niej Sebastian Kaleta, obecny wiceminister sprawiedliwości, bliski współpracownik Jakiego.

Nagranie zorganizowano w kamienicy przy ul. Poznańskiej 14. Jako pierwsza przed kamerą wystąpić miała Anna Kryńska, która doskonale znała to miejsce. Mieszkała tam niemal przez całe życie, aż w końcu wskutek reprywatyzacji została zmuszona do opuszczenia domu.

Cicha śmierć o której nikt nie miał wiedzieć

Był wczesny wieczór. Anna Kryńska była mocno zestresowana. Sąsiedzi, którzy przyglądali się produkcji pamiętają, jak co jakiś czas podchodziła na zaplecze i prosiła o łyk wody. Wyglądała na potwornie zmęczoną. W końcu zrobiono jej makijaż i postawiono przed kamerą. Matuszewska zdążyła zadać jedno tylko pytanie. Anna Kryńska zaczęła odpowiadać, ale zaraz poczuła ból, zesztywniała i upadła na ziemię. Przed kamerą wyszeptała jeszcze: „Boże, ja umieram…”. Kamerę wyłączono, nieprzytomną Annę Kryńską zabrała karetka.

Wkrótce wyszło na jaw, że kobieta chorowała od dłuższego czasu, o czym wiedziała Katarzyna Matuszewska. W dniach poprzedzających nagranie stan Anny Kryńskiej był fatalny. Trzy tygodnie wcześniej pod wpływem stresu zasłabła w trakcie spotkania poświęconego reprywatyzacji, w którym uczestniczył Sebastian Kaleta. Trafiła wówczas na oddział intensywnej terapii, dowiedziała się, że musi mieć wszczepiony rozrusznik serca. W domu czekała na wyznaczenie terminu operacji. Jej stan nie pozwalał nawet na samotne wychodzenie do sklepu. Każdy dodatkowy stres stanowił dla niej śmiertelne zagrożenie.

A jednak Katarzyna Matuszewska zdecydowała się przyprowadzić ją na plan. Działała w pośpiechu, ostatnią bohaterkę spotu załatwiała na kilka godzin przed nagraniem.

Po upadku na ziemię, Kryńska trafiła najpierw do szpitala na Lindleya, a potem na Banacha. Nie było już z nią żadnego kontaktu. Była nieprzytomna, zaintubowana, miała skurcze kończyn, leżała w śpiączce z półotwartymi oczami. Zmarła tuż po godz. 16, niespełna dobę po tym, gdy pogotowie wzięło ją z Poznańskiej. Lekarze w opisie zgonu napisali, że przyczyną śmierci był rozległy zawał, do którego doszło wskutek bardzo silnego stresu.

Pijarowcy PiS wpadli w popłoch. Matuszewska przyznała się wszystkim, że wiedziała o fatalnym stanie zdrowia Kryńskiej. Płakała, zaczęła się obwiniać.

Teraz osoby odpowiedzialne za śmierć człowieka uczestniczą w kampanii prezydenckiej Dudy.

Źródło: onet.pl, Twitter