Gdzie jest polski samochód elektryczny? Nikt go jeszcze nie widział, ale minister Sasin przekonuje, że ma się świetnie, są tylko pewne problemy…

Jacek Sasin. Fot. YT
Jacek Sasin. Fot. YT

Prace nad polskim samochodem elektrycznym prowadzone przez spółkę ElectroMobility Poland pochłonęły już dziesiątki milionów złotych.

Trudno się zresztą temu dziwić, ponieważ stworzenie tagiego auta było (a może jeszcze i jest – nikt tego nie wie) jednym z priorytetów premiera Mateusza Morawieckiego.

Reklamy


Chcesz czytać  więcej wewnętrznych informacji ze świata polityki i mediów? Prosimy o obserwowanie naszego profilu na Facebooku oraz na Twitterze. Proszę o lajkowanie i podawanie dalej naszych wpisów - w ten sposób możemy zrobić dla Ciebie więcej.


Tymczasem lata mijają (spółka powstała w 2016 r.) a samochodu jak nie było tak nie ma.

– Nie wycofujemy się, jesteśmy od strony technologicznej przygotowani, żeby uruchomić produkcję, mamy bardzo udane prototypy, jest pomysł na finansowanie, wiem, jak z udziałem spółek Skarbu Państwa możemy taką fabrykę zbudować i taką produkcję uruchomić – tłumaczył żelaznemu elektoratowi PiS, należącemu do Klubów Gazety Polskiej, wicepremier Jacek Sasin.

– [Tylko] Czy dziś, przy tak wielkiej konkurencji, jaką dla nowej polskiej marki byłyby koncerny zagraniczne, będziemy w stanie skutecznie ten produkt sprzedać? – przedstawił powody opóźnienia całego projektu Sasin.

Czyli co, po wydaniu fortuny okazuje się, że urzędnicy Morawieckiego połapali się że istnieje rynek i na nim wolna konkurencja? I że trzeba będzie na nim rywalizować?

W sumie lepiej późno, niż wcale.

Źródło: Inn.Poland