Pisaliśmy już na tym portalu o dworskiej nowomowie PiS, która godna jest uwiecznienia.
Niektóre peany partyjnych aparatczyków wygłaszane tym razem pod adresem Andrzeja Dudy przebijają w swojej uniżoności starą dobrą stalinowską szkołę.
– Prezydent Andrzej Duda przyjechał [tu] prosto ze spotkania z mieszkańcami Krakowa, którzy wspaniali go przyjęli, mimo że powinien był wcześniej wrócić do Warszawy, zdecydował się być z mieszkańcami – mówiła wczoraj z Węglówki Beata Szydło.
– Taki jest właśnie Andrzej Duda. Prezydent polskich spraw i prezydent zwykłych Polaków. On jest zawsze tam i z tymi, którzy jego pomocy i wsparcia najbardziej potrzebują – dodała.
– To nie jest kurtuazyjna wizyta polityka (…), tylko pan prezydent przyjechał tutaj i podejmował konkretne decyzje (…). To polityk gwarantuje, że Polska godności i szacunku dla drugiego człowieka, nadziei i szansy dla wszystkich będzie mogła być realizowana i ten program, który rozpoczął się przed 5 laty, kiedy pan prezydent zwyciężył. (…) To prezydentura wiarygodności, prezydentura konkretu i prezydentura ukierunkowana na człowieka. I taka jest stawka tych wyborów. Myślę, że każdy z nas powinien mieć tego świadomość. Jeśli prezydent Andrzej Duda będzie miał możliwość ponownego wyboru, to Polska będzie się rozwijała z naciskiem na to, że ludzie będą mieli pracę (…), że będą mogli godnie żyć – zakończyła czołobitnie.
Ech, jakby to powiedział niezastąpiony Aleksander Fredro: „Choroba chroniczną monarchizmu są dworzanie”.