Bezczelność Błaszczaka i MON. Weterani nie wiedzą, co jest dla nich dobre

Mariusz Błaszczak. Fot. YT
Mariusz Błaszczak. Fot. YT

Ustawa o weteranach kuleje jak cały MON

Reklamy


Chcesz czytać  więcej wewnętrznych informacji ze świata polityki i mediów? Prosimy o obserwowanie naszego profilu na Facebooku oraz na Twitterze. Proszę o lajkowanie i podawanie dalej naszych wpisów - w ten sposób możemy zrobić dla Ciebie więcej.


Po artykule Onet, w którym opisano, jak bardzo kuleje ustawa o weteranach, Ministerstwo Obrony Narodowej opublikowało oświadczenie, w którym przekonuje, że weterani nie mają bladego pojęcia, co dla nich dobre, a winnych ich losowi jest wielu, ale na pewno nie jest to ministerstwo, a już na pewno nie minister Błaszczak.

Od ponad roku informowano opinię publiczną o tym, jak grupa najciężej rannych weteranów została pozostawiona sama sobie przez wojskowe władze, a konkretnie MON. Początkowo ministerstwo próbowało bagatelizować problem.

W artykule “MON wygrał w sądzie z ciężko rannym weteranem. ‘Postępowanie ministerstwa niegodne i niehonorowe'” przedstawiono historię Mariusza Mańczaka, jednego z zaledwie dziewięciu weteranów z Afganistanu, których uszczerbek na zdrowiu w wyniku poniesionych tam ran lekarze wyliczyli na 100 procent.

Wymienienie tylko niektórych z jego obrażeń zajęło w tym artykule cały akapit. Podobnie jak w przypadku innych weteranów, pieniądze od wojska wystarczyły mu na 2-3 lata leczenia. Wtedy podjął próbę walki o odszkodowanie od wojska na drodze cywilnej. Szybko jednak okazało się, że kiedy walczył o swoje życie w szpitalach, upłynął termin przedawnienia jego roszczeń. I właśnie na przedawnienie powołało się MON przed sądem.

MON przyspieszył także prace nad ustawą, która miała gwarantować weteranom darmowe leczenie i rehabilitację. Ustawa o weteranach działań poza granicami państwa wraz z odpowiednimi rozporządzeniami zaczęła działać od 7 kwietnia 2020 r.

Wkrótce okazało się jednak, że minister Błaszczak od chwili swojej deklaracji ani razu nie odstąpił od przesłanki przedawnienia. Pierwszym, który się przekonał, że na odszkodowanie od ministerstwa nie ma co liczyć, był znowu Mariusz Mańczak, tym razem w sądzie drugiej instancji. Przed sądem przedstawiciel reprezentującej MON Prokuratorii Generalnej przyznał, że oświadczenie ministra o odstąpieniu od przesłanki przedawnienia nigdy do prokuratorii nie dotarło.

Źródło: onet.pl