Pisowski system cię wykończy. Skandaliczne traktowanie człowieka, chorego na koronawirusa.

Zachorujesz na koronawirusa? Nikt ci nie pomoże a urzędnicy będą umywali ręce i wprowadzali w błąd. “Gdybym wiedział jak to będzie wyglądać, z pełną premedytacją unikałbym wykonania testu. Niestety… nie opłaca się być „uczciwym” społecznie. Przebieg covid19 nie jest warty stresu  jakie zafundował nam SANEPID” – pisze internauta portalu Wykop.pl

“Pierwsze objawy pojawiły się u mnie w niedzielę wieczorem a nasiliły w nocy. Ostry ból głowy i oczodołów. Pojawiła się też niewielka gorączka nieco ponad 37oC. Olałem sprawę, nic takiego się nie działo – ale w poniedziałek nie poszedłem do pracy. Z tyłu głowy myśl „a jak to korona?”… Eeee niemożliwe. Skąd? Chodzę w maseczce, dłonie wyżarte do kości od żeli antybakteryjnych. Następnego dnia gorączka wzrosła. Po zażyciu APAP puszczała, ale jak tylko środek stracił swoje działanie gorączka natychmiast wracała.

Reklamy


Chcesz czytać  więcej wewnętrznych informacji ze świata polityki i mediów? Prosimy o obserwowanie naszego profilu na Facebooku oraz na Twitterze. Proszę o lajkowanie i podawanie dalej naszych wpisów - w ten sposób możemy zrobić dla Ciebie więcej.


37oC dla faceta to karetka, jak dobiło do  38,5oC to kazałem sobie grób kopać. Kiedy trzeciego dnia zanikł mi węch, zapaliła mi się lampka. Zanik węchu jest całkowity, jak by ktoś wyłączył Ci nos. Nie czuć nic. Mam małego kaszojada, jak się zesra w pieluchę to mieszkanie do ewakuacji. Ale nie tego wtorkowego dnia, ooo nie. Nos mogłem wsadzić prosto w brązo.. a nie dobra, daruję wam tej opowieści. Nic nie czułem. Podjąłem decyzję – jadę się zbadać na covid19. Dzwonię do zakaźnego:

-(…) był Pan za granicą?
-(ja) Nie
-Spotkał się Pan z osobą zakażoną?
-(ja) nie wiem, nic mi o tym nie wiadomo.
-Nie ma podstaw do skierowania na badanie. Musi Pan się udać do lekarza, który (bla bla) i wówczas należy się do nas zgłosić.
-(ja) ale mam objawy…?
-Przykro mi

Ja nie twierdzę, że to czego chcieli było niemożliwe do spełnienia. Jednak opóźniłoby to moje badanie o dwa-trzy dni, po drugie, wcale nie garnąłem się tak mocno do szpitala w obawie przed zarażeniem  covidem 🙂

Znalazłem punkt do badań prywatnych. W Warszawie robią takie na KEN w punkcie Drive-Through w przy urzędzie dzielnicy. Pojechałem, zrobili wymaz z paszczy i nosa, wróciłem do domu. Dzień później dostałem wynik – PLUS. Masz Pan Covida. Niby człowiek miał objawy, ale podświadomie wyoierałem tą myśl statystyką. Poza tym nie znałem nikogo kto znałby kogoś z koronawirusem. Po otrzymaniu szok i lekka panika.

Dodam tylko, że mój dzieciak złapał gorączkę równo ze mną, wiec skoro ja mam zarazę to dzieciak jak wszystko na to wskazuje, też. Żona -terminator.
Padł na nas blady strach, ponieważ cały weekend spędziliśmy razem z moimi rodzicami oraz teściami. Baliśmy się, że ich zaraziliśmy i umrą. Serio. Stres trwał 2 tygodnie – ale wszystko było dobrze….

Pomimo badań prywatnych, wynik z plusem jest przekazywany do sanepidu. Ci nie dzwonili przez ponad tydzień, więc w świetle prawa przez tydzień mogłem chodzić i zarażać – czego nie zrobiłem. Ale mogłem. W końcu zacząłem sam do nich zadzwoniłem, zapytać co dalej. –(s) A tak mamy Pański wynik, ktoś się będzie z Panem w najbliższym czasie kontaktował. Minęły kolejne dwa dni i łaskawie do nas zadzwoniono.

Minęły dwa tygodnie, wszelkie objawy u mnie ustąpiły szybko.  U dziecka ustąpiły jeszcze szybciej, żona – terminator. Przyszedł czas na wymaz. U mnie minusy, u dziecka minusy u żony plus. No nie… zero objawów, siła, moc, żona pomimo plusa – terminator. W między czasie policja przyjeżdża do nas jak wściekła. Są 3 razy dziennie – rejonowa, z miasta oraz dzielnicowy. Do tego zadania w aplikacji kwarantanna. Trochę to męczące przez 1,5 miesiąca.

Zacząłem się jednak zastanawiać, dlaczego nie mam żadnych decyzji sanepidu o zakończeniu izolacji i o rozpoczęciu kwarantanny. Potrzebowałem świstka dla kontrahentów, żeby usprawiedliwić swoja nieobecność. Na początku sanepid stał na stanowisku, że oni mi nic nie muszą pisać (jak się okazuje to poniekąd prawda) i mogą mnie poinformować telefonicznie o izolacji– więc tak robią.

-Ja Wam szanowni Państwo wierzę, ale mi już klienci nie wierzą, bo ja już jestem długo w zamknięciu. Dajcie mi jakiś papier dla potwierdzenia, wystarczy skan.
i słyszę mniej więcej to:
-(S) żeby zwolnić Pana z izolacji, potrzebujemy zaświadczenie lekarskie od lekarza prowadzącego, że już pan wyzdrowiał
-Ale ja nie mam lekarza prowadzącego, przechodziłem koronawirusa lekko, sam wykoanłem test prywatnie
-(S)ERROR. To tak to panie nie. To Pan musi mieć najpierw skierowanie na izolacje od lekarza.

Acha, to to bardzo logiczne. Ozdrowieniec musi zgłosić się do lekarza, żeby wsadził go na izolację. Może tak trzeba, nie znam się, dzwonię do lekarza. Mam pakiet w luksus-medzie więc dam radę.  I faktycznie, Pani doktor wypełnia kartę choroby zakaźnej, ale odmówiła wypisania zaświadczenia o wyzdrowieniu czego wymagał sanepid.

Dzwonię do sanepid
-Witam, lekarz nie wyda zaświadczenia o ozdrowieniu
-(S) Jak nie wyda, to ich obowiązek. To lekarz zwalnia z izolacji.
-No nie wyda, nie ma takich procedur. Mogą wydać oświadczenie o ogólnym stanie zdrowia, ale muszę jechać do placówki. Nie mogę jechać do placówki bo jestem systemie.
-(S) Ja jestem tylko urzędnikiem, nie mogę stwierdzić czy Pan jest zdrowy czy chory. Muszę mieć zaświadczenie od lekarza, muszą wydać.
Kolejny tydzień spędziłem na dzwonieniu do lekarzy, żeby wydali to cholerne zaświadczenie. Buliłem nawet na prywatne konsultacje z zakaźnikami . Wniosek – nikt nie wyda, bo to jest absurdalne. Nie byłem hospitalizowany.

Dzwonię na infolinię do NFZ:
NFZ- tak mamy takie skargi od pacjentów,  że niektóre sanepidy tego wymagają, ale to bezpodstawne bo dwa minusy zwalniają automatycznie z izolacji.
-Panie, ja od tygodnia odbijam się od ściany, pomóżcie.
NFZ Nic nie jesteśmy w stanie zrobić.

Dzwonię znowu do sanepidu (powiatówki) i mówię, że zmarnowałem tydzień.
-(S) Musi Pan dać zaświadczenie. My tylko urzędnik, Pan chory, my nie lekarze, Pan chory, my nie decydujemy, Pan chory.
-– a kto wydał mi izolację? Skoro nie miałem lekarza prowadzącego a jakimś cudem jestem w izolacji.
-(S) – Lekarz nakłada izolację, ale u Pana to taka izolacja z automatyczna bo Pan plusa masz.
Czyli wy nałożyliście tą izolację do jasnej cholery!!!!
-(S) – Ma być zaświadczenie

Dzwonię do stacji wojewódzkiej, bo mam wrażenie, że rozmawiam z miłą ale jakby oderwaną od rzeczywistości babeczką.

Wojewódzka Mazowiecka Stacja SANEPID:
-czy muszę mieć zaświadczenie od lekarza, że wyzdrowiałem z COVID
-(SW) – Nie, nie musi mieć Pan zaświadczenia od lekarza (w tle słychać) – musi mieć.
JAPIERDOLE, jeden telefon i dwie różne odpowiedzi. CO JEST Z TYMI PROCEDURAMI. Oni sami nie wiedzą co mówić.
-(SW) A jednak koleżanka obok mówi, że musi Pan mieć to zaświadczenie,
Główny Inspektorat Sanitarny:

Kontaktuję się z głównym inspektoratem sanitarnym. Najpierw CZAT
– Panie !nie musi Pan mieć nic od lekarza, Dwa minusy Pana wykreślają.

Dali mi numery do inspektorów GIS, dzwonię
-Witam, mam problem (…)
-(GIS) – połączę pana z inspektorem od takich spraw.
Odbiera Pani z GIS, opowiadam wszystko od początku. Proszę Pana, łączę Pana z mecenasem.
-(GIS mecenas) – Nie musi Pan mieć, ustawa jest i rozporządzenie w tym wypadku są jasne. Dwa minusy i koniec.
-Paaanie z nieba mi Pan spadł, ja to wiem od dwóch tygodni, lekarze nie chcą dać zaświadczenia a sanepid zwolnić z izolacji. Zróbcie coś. Mogę do was napisać pismo? Odpowiecie szybko, że nie trzeba? Potrzebuję jakieś podkładki bo się z izolacji wydostać nie mogę.
-(GIS mecenas) Może Pan napisać, ale my je skierujemy do powiatówki.
-Jak do powiatówki? To oni mi powiedzą, że trzeba mieć zaświadczenie… Panie, ale widzi Pan absurd tej sytuacji? Przecież ja się bujam z tym dwa tygodnie, co mogę zrobić?
-(GIS mecenas) Może Pan napisać skargę do rzecznika praw obywatelskich.
-A nie możecie wydać zarządzenia, pisma czy czegoś? Pewnie nie jestem jedyny z takim problemem.
-(GIS mecenas) Możemy, ale nie na wniosek petenta (czytaj takiego robaka jak ty), chyba, że rzecznik nas  o to poprosi, to wydamy.

Koniec rozmowy. Jedyne co przyszło mi wówczas na język:
To jest niemożliwe. To jest niemożliwe. Gdzie się nie obrócę tam d….. To jest tak absurdalne i nikt nie ma chęci załatwienia tej sprawy, pomocy, wyjaśnienia.

Naprawdę nic nie można zrobić jeżeli nie ma woli pomocy ze strony powiatówki.
W między czasie dzwoni do mnie z uwagi na moje pismo, które wysłałem Wojewódzka Stacja. Chcą pomóc mi z tym lekarzem. Tłumaczę po raz tysiącczterdzisty kolejnej osobie jak to wygląda. Pani mówi, że zadzwoni do mojego lekarza POZ i z nim porozmawia i mi wystawi to zaświadczenie.

ALLELUJA! Dziękuje Pani, w końcu ktoś chce pomóc. Ale mija dzień, dwa, tydzień. I nikt nie oddzwonił. Dopiero po 1 tygodniu jest kontakt.
-(SW) Wiii Pan co, to jest numer do Pani kierownik z powiatówki. Ona jest poinformowana o wszystkim, powinna Panu pomóc. Czyli wniosek jest taki, sorry za wyrażenie: Nic nie załatwiła z lekarzami, trzeba się dogadywać ze swoimi.

W kolejnym już międzyczasie na moje kolejne pismo odpisała powiatówka. Pismo dotyczyło wyjaśnienia z ich strony mojego położenia prawnego, skoro według nich nie jestem w izolacji, bo izolację wystawia lekarz to w czym ja jestem i na jakiej podstawie przetrzymują mnie w domu?

– Dalej nikt nie potrafił odpowiedzieć jak znalazłem się w izolacji, ponieważ zapętlili się w głupiej retoryce, że lekarz wsadza do izolacji, ale za to znaleźli przepis, który pozwala na zwolnienie mnie z izolacji automatycznie po 30 dniach… I w końcu dostałem decyzję o wsadzeniu mnie w kwarantannę.

Oczywiście pomimo tego całego absurdu nie odpuścili mojej żonie i ona jak jej wyszły minusy musiała przedstawić takie zaświadczenie… W tedy już było nam bez znaczenia, po takim czasie poszukiwań w końcu jakiś lekarz się nad nami zlitował i wydał to zaświadczenie twierdząc jednocześnie, że to bezprawie.

I jeszcze na koniec:

-Do dzisiaj nie otrzymałem decyzji na pierwszy miesiąc izolacji. Mam tylko decyzję na rozpoczęcie i zakończenie kwarantanny, którą wydano mi po izolacji. Czyli z formalnego punktu widzenia nie wiem, dlaczego byłem przetrzymywany z domu przez miesiąc.
-prosiłem sanepid, żeby podał mi namiar na lekarza, który takie zaświadczenia wydaje i nigdy mi takiego kontaktu nie przekazano
-inspektorki były uprzejme, nie spotkałem się z chamstwem. Jednak nie było woli wyjaśnienia sprawy + zasłanianie się procedurami
-Jednak sam osobiście w dalszym ciągu nie zgadzam się z postępowaniem sanepidu i w mojej ocenie wymaganie zaświadczenia lekarskiego to było z ich strony nadużycie”

Tyle internauta. Historia jest szokująca i obrazuje bałagan  a właściwie burdel w państwie PiS. Po prostu skandal!

źródło: Wykop.pl