Prawnicy w sprawie Margot: “areszt niezasadny, sąd powinien się wytłumaczyć”

Niezrozumiała decyzja sądu

Reklamy


Chcesz czytać  więcej wewnętrznych informacji ze świata polityki i mediów? Prosimy o obserwowanie naszego profilu na Facebooku oraz na Twitterze. Proszę o lajkowanie i podawanie dalej naszych wpisów - w ten sposób możemy zrobić dla Ciebie więcej.


Znani prawnicy krytykują warszawski sąd za areszt dla aktywistki LGBT Margot i za kilkudniowe milczenie w tej sprawie. Sąd odmawia udzielenia jakichkolwiek informacji o areszcie, zasłaniając się prokuraturą. – Zadziałał efekt Tulei. Sąd sam postawił prokuraturę ponad sądem.

Sprawa aresztowania w piątek 7 sierpnia – po decyzji sądu – aktywistki LGBT Margot odbiła się echem nie tylko w Polsce, ale też za granicą. W jej obronie na Krakowskim Przedmieściu w Warszawie stanęli aktywiści LGBT i obywatele, którzy blokowali jej aresztowanie. W efekcie policja zatrzymała 48 osób, którym postawiła głównie zarzut udziału w zbiegowisku „ze świadomością, że jego uczestnicy dopuszczają się gwałtownego zamachu na osobę lub mienie” Chodzi o czyn z art. 254 kodeksu karnego.

Akcja policji była brutalna. Po wywiezieniu aktywistki wyłapywano pojedyncze osoby i odwożono na komisariaty policji. Tam je trzymano całą noc.

Margot osadzono w areszcie w Płocku. Jej obrońca na razie nie ma zgody prokuratury na widzenie. Odwiedził ją jednak przedstawiciel Rzecznika Praw Obywatelskich. Margot osadzono w jednoosobowej celi.

Zamieszki czy prowokacja policji?

Do piątkowych zamieszek przyczyniła się decyzja Sąd Okręgowego w Warszawie, który zgodził się na areszt dla 22-letniej Margot. Metrykalnie to mężczyzna – policja w komunikatach pisze o Michale Sz. – ale nie utożsamia się z biologiczną płcią. Jest osobą niebinarną. Aktywistka dostała wcześniej od prokuratury zarzuty związane z atakiem na furgonetkę fundacji Pro – Prawo do Życia. Furgonetka jest oklejona plakatami z nienawistnymi hasłami pod adresem osób LGBT i od kilku miesięcy jeździ po Warszawie.

Margot zarzucono uszkodzenie furgonetki z innymi osobami – poprzez przecięcie opon, pocięcie plandeki, czy urwanie lusterka. Straty wyceniono na 6,1 tys. zł. Zarzucono jej też – wraz z innymi – przewrócenie Łukasza Sz. z furgonetki, co spowodowało u niego urazy w okolicy pleców i nadgarstka. Kolejny zarzut – szarpanie się z Łukaszem Sz. Maksymalnie grozi jej za to do pięciu lat więzienia. Aktywistka nie przyznała się w prokuraturze do winy i nie ustosunkowała do zarzutów. Prokuratura wystąpiła wtedy do sądu o areszt podając, że Margot może się ukrywać i utrudniać postępowanie.

Ale Sąd Rejonowy dla Warszawy-Mokotowa w połowie lipca odmówił aresztu. Uznał, że wystarczy dozór policyjny (Margot miała trzy razy w tygodniu meldować się na komendzie) i 7 tys. zł poręczenia. Warszawska prokuratura odwołała się jednak od tej decyzji i Sąd Okręgowy w Warszawie w piątek 7 sierpnia zmienił dozór policyjny na dwa miesiące aresztu. Orzeczenie w tej sprawie wydał sędzia Grzegorz Fidrysiak z IX wydziału karnego odwoławczego. Wykonanie tej decyzji przez policję wywołało potem demonstrację w obronie Margot na Krakowskim Przedmieściu i spacyfikowanie jej przez policję.

Przypomnijmy, że działania policji nadzoruje ułaskawiony przez Andrzeja Dudę minister Mariusz Kamiński, skazany na 3 lata BEZWZGLĘDNEGO więzienia oraz 10-letni zakaz zajmowania stanowisk publicznych za nadużycie prawa.

W latach 80. Kamiński obciążył kolegę przed funkcjonariuszami bezpieki PRL-u.

Źródło: oko.press