Autorytarna władza nie może przejąć niezależnych organizacji społecznych ani obsadzić ich swoimi ludźmi. Próbuje więc uderzyć w ich finanse.
W teorii ma to służyć ich przejrzystości i wzmocnić wiarygodność. Wyjdzie jak zwykle: PiS zacznie kontrolować i ten segment życia publicznego.
– Dziś współpracuję ze stowarzyszeniami, które zajmują się ochroną przyrody. Doskonale znam te środowiska i ich działalność. Szanuję i wspieram te organizacje, które naprawdę dbają o naturę. Niestety są również takie, które wykorzystują troskę Polaków o środowisko i traktują protesty jako swego rodzaju model biznesowy. Pozyskują gigantyczne pieniądze z publicznych zbiórek, a potem tylko niewielką ich część przeznaczają na ochronę przyrody. Duża pula środków idzie za to na wynagrodzenia i „administrację” – mówił „Dziennikowi Gazecie Prawnej” odpowiedzialny za nowe przepisy minister środowiska, Michał Woś.
– Nie zakazujemy funkcjonowania żadnej organizacji, nie ograniczamy możliwości ich dotowania. Chcemy tylko pokazać, kto i jak jest finansowany oraz skończyć z wykorzystywaniem dobrych, słusznych przepisów do być może niejasnych celów – dodaje Woś.